czwartek, 1 września 2016

Nieszczęśliwy Krok l 9

Rozdział 9 - Przejażdżka i mała zmiana



    Chanyeol trzymał mnie za rękę i prowadził przed siebie. Nie chciał mi nic powiedzieć, chłopakom zresztą też nie. Zapowiedział tylko, że musimy się zbierać i wyszliśmy. Szliśmy szerokimi korytarzami, a jego długie palce bezproblemowo owijały cały mój nadgarstek. Miałem spuszczoną głowę, ale nie ze smutku. Wyobrażałem sobie widok naszych rąk złączonych dotykiem. Odetchnąłem cicho, gdy się zatrzymaliśmy. Wyższy jednak nic nie mówił, nucił sobie pod nosem jedną ze swoich ulubionych piosenek. Odruchowo moja stopa zaczęła tupać do rytmu na co usłyszałem tylko jego śmiech. Prychnąłem rozbawiony, a po chwili rozniósł się typowy dźwięk otwierających się drzwi od windy. Pociągnął mnie lekko, a gdy weszliśmy do środka nacisnął guzik. Jechaliśmy i jechaliśmy, na pewno w dół. Wydawało mi się, że to za długo trwało, jednak nic nie mówiłem, zdając sobie sprawę z tego, że usłyszałbym tylko "zaraz się dowiesz". Gdy winda się zatrzymała, opuściliśmy ją, a ja skuliłem się, czując chłód na skórze. Rozglądnąłem się ciągle mając to w odruchu. Było chłodno, a dźwięk naszych kroków roznosił się długo za nami. Garaże. Poczułem się zdezorientowany, szczególnie, że nie zatrzymywaliśmy się nawet na moment. Zmierzaliśmy na sam koniec, a tak mi się przynajmniej wydawało. W końcu dotarliśmy, chłopak mnie puścił, jednak nie odszedł. Obrócił się w moją stronę, a ja poczułem jego wzrok na całym swoim ciele. Zgarnął mi włosy z czoła, przez co poczułem się jeszcze bardziej zdezorientowany niż przed chwilą. Oblizałem przyschnięte usta.
- Uwaga - powiedział spokojnie, ostrzegając mnie. Spiąłem się lekko, nie wiedząc na co mam uważać. Złapał mnie lekko pod brodę i uniósł głowę, gdy ją opuściłem. 
    Rozchyliłem lekko wargi, czułem się jakbym dryfował w niepewności. Nic mi nie mówił, nic nie podpowiadał. Jedynie co mnie trzymało to zaufanie do niego. Poczułem na górze głowy coś twardszego co zaraz zakryło ją całą. Uniosłem ręce i pomacałem po kasku. Zwróciłem się w jego stronę zaskoczony.
- Kask? - zapytałem, kiedy przysunął się bliżej i zapiął mi go. Poklepał dłońmi po nim, na co się skrzywiłem. 
- Nie za mocno? - zapytał, po czym usłyszałem, że zapiął swój.
- Nie - przyznałem. - Czemu nie pojedziemy samochodem? 
     Odpowiedź nie padła na co tylko westchnąłem. Duża dłoń pogładziła mnie w obrębie nerek, a następnie zacisnęła się lekko na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie, wydając polecenia bym wsiadł na pojazd. Nie chciałem żeby brał mnie na ręce, czułem się wtedy jeszcze bardziej nieporadnie. Wyjątkiem była pomoc w łazience. Nie chciałem wybić zębów albo czegoś sobie złamać. Usiadłem i wymacałem wszystko rękami dookoła siebie. Skuter. Skąd on wziął skuter?
    Chanyeol usiadł przede mną, a ja przysunąłem się do przodu i zacisnąłem dłonie na jego koszulce. Kiedy ruszył, złapałem się jeszcze mocniej. Chyba nigdy jeszcze razem nie jeździliśmy na żadnym dwukołowym pojeździe. Nie miałem pojęcia co go tak wzięło. Przesunąłem lekko dłonie na jego talię. Wyjechaliśmy z budynku, gdzie było słychać fanów, mimo że byli kawałek od nas. Sądziłem, że Chanyeol będzie chciał pojechać bardziej skomplikowaną drogą żeby uniknąć gapiów, jednak on jakby się nimi w ogóle nie przejmował i pojechał w ich stronę. Głosy, krzyki oraz piski narastały, a on musiał zwolnić, by nie zrobić nam ani innym krzywdy. Nie byliśmy szarpani, ale miałem wrażenie, że ludzi wbiło w ziemie na nasz widok. Wołali moje imię. Najpierw niepewnie, potem jakby byli zaskoczeni, a kiedy chłopak przyśpieszył oni wszyscy za nami pobiegli, wołając nas. Na początku nie byłem przekonany, ale koniec końców jazda okazała się być przyjemna i zabawna. Brunet czasami jechał slalomem przez co łapałem się go mocniej, śmiejąc się, że zaraz nas zabije. On tylko rzucał, że nie może tego zrobić, bo nie ma tego w umowie i wtedy wytwórnia zrobiłaby to z nami. Czasami był strasznie głupi. Nie miałem pojęcia ile jeździliśmy, ale zdecydowanie zrobiło się chłodniej. Kierowca zatrzymał się, a ja puściłem go niepewnie i wyprostowałem się. Odetchnąłem.
- Jesteśmy na miejscu? - zapytałem, czując jak zsiada ze skutera. 
- Nie, chciałeś jeszcze zajechać do sklepu - przypomniał mi, a ja skinąłem głową i wstałem, korzystając z pomocy jego ręki. 
    Nie zdejmowałem kasku, ale wydawało mi się, że mój towarzysz to zrobił. Weszliśmy do środka i ruszyliśmy do wyznaczonych półek. Kiedy zatrzymaliśmy się, obejrzałem się lekko przez ramię, słysząc jakieś szepty. Nie byliśmy sami w sklepie, nie liczyłem na to, ale było mi dziwnie. Próbowałem się wsłuchać w to co mówiły, na pewno padło moje imię. Ostatnio było o mnie głośniej, nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie chodziło o wypadek. Fani dalej nic oficjalnie nie wiedzieli. To było oczywiste, że będą szli jak po trupach by wszystkiego się dowiedzieć.
- Baek - duża dłoń potrząsnęła mną za ramię, wytrącając mnie z myśli. Obróciłem głowę w jego stronę rozkojarzony.
- Hm? - mruknąłem zamyślony. 
- Pytałem, ile paczek - powtórzył, wbijając we mnie wzrok, choć miałem dziwne wrażenie, że zerka tam gdzie ja przed chwilą. 
    Podrapałem się po karku, zastanawiając się na tym.
- Trzy powinny wystarczyć - przyznałem, słysząc jak zabiera je z półki.
    Ruszyliśmy do kasy, ale oczywiście nie ominęliśmy działu ze słodyczami. Brunet zwalił swoją chcice na spadek cukru we krwi, ale ja dobrze wiedziałem, że teraz gdy nie koncertujemy będzie nadrabiał wszystkie dni kiedy podczas trasy nie miał jak ogarnąć sobie czegoś niezdrowego do zjedzenia. Podeszliśmy za wszystko zapłacić, trzymałem siatkę, a Park wszystko do niej wrzucał. Zapłaciliśmy i opuściliśmy sklep. Wsiedliśmy na pojazd. Trzymałem siatkę, która była o wiele za ciężka jak na mój zakup i jeden batonik. Objąłem go w pasie, a on od razu ruszył. Jechał dość szybko, ale Chanyeol nie milczał. Mówił mi, że jest już ciemno, że żarówka latarni pod którą właśnie przejechaliśmy, spaliła się i zgasła. Gdy zatrzymywaliśmy się na światłach, mówił mi o tym jak kot właśnie przebiegł po wyznaczonym przejściu i śmiał się, że jak na dobrego obywatela przystało poczekał na zielone. Przyznał się nawet, że kupił więcej słodkości niż jeden batonik i pożalił się jak pani w sklepie dziwnie zjechała go wzrokiem. Koniec końców, zatrzymując się przed moim domem zapytał czy może zostać na noc. Zgodziłem się, nie chciałem żeby tłukł się po nocy szczególnie, że mieliśmy coś jeszcze do zrobienia.
     Zaparkował swój skuter w garażu, a my zeszliśmy z pojazdu. Kiedy ściągał swój kask, ja spróbowałem to zrobić ze swoim, jednak to zapięcie było jakieś skomplikowane. Pomógł mi z rozpięciem i odłożył wszystko. Wziął ode mnie siatkę, złapał za nadgarstek i poprowadził do domu. Przywitaliśmy się ze wszystkim domownikami oraz chwile z nimi porozmawialiśmy, po czym udaliśmy się na górę. Park biegał przez chwilę to na dół, to na górę i znosił wszystko co było nam potrzebne. Ja się przebrałem w starą koszulkę, którą mi wcześniej podał. Zsunąłem się na ziemię i zacząłem grzebać w siatce, szukając jakiegoś batonika. Brunet wrócił, zamykając za sobą drzwi i usiadł za mną na łóżku. Położyłem dłonie na jego kolanach i uniosłem się lekko do góry, przesuwając się by było mu wygodnie pracować. Chanyeol zaczął rozczesywać moje włosy, a ja podjadałem słodycz, który wcześniej otworzyłem. Rozwiązał mi jak zwykle bardzo delikatnie i ostrożnie bandaż. Odwijał go powolnym ruchem i odłożył gdzieś na bok. Niedługo mu zajęło przelanie wszystkiego do specjalnej miseczki na farbę. Moja mama do nas przyszła i pokazała wyższemu chłopakowi jak to robić żeby nic nie zepsuć i nie zrobić mnie łysym. Chwilę trenowali na kawałku mojej głowy, po czym wyszła, zostawiając nas samych. Brunet zaczął nakładać dokładnie maź na moje włosy.
- Tego telewizora prawie nie słychać, Baek - powiedział, przeżuwając jedno z ciastek. 
- Jak leżysz cicho i wytężasz słuch to słychać - odpowiedziałem, przecierając usta z czekolady. 
    Podsunął mi pilot. 
- To jak będę leżał cicho i nie będę musiał się wsłuchiwać w twoje mlaskanie to wtedy ściszysz - powiedział, a ja pstryknąłem go w stopę, którą miał przy moim udzie. - Aisch... za co to? - zaśmiał się. 
- Ja nie mlaskam - Oblizałem usta, wymacałem po pilocie i pogłośniłem trochę. Kiedy szturchnął mnie nogą, przeskoczyłem jeszcze o dodatkowe trzy kreski. - Jesteś głuchy.
- Nie, po prostu lubię tą piosenkę - powiedział rozbawiony i nałożył mi przezroczysty, siatkowy czepek na głowę. - Za czterdzieści minut zmyjemy - powiedział, sprawdzając godzinę, na co skinąłem tylko głową.
    Czterdzieści minut minęło bardzo szybko. Park ciągle przełączał kanały nie mogąc się zdecydować co zostawić żebym też coś skorzystał. Było mi obojętne co leciało, bo to było tylko tło wypełniające kąty pokoju. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się i przepychaliśmy. Przez chwilę walczyliśmy o jedno z ciastek, bo przypadkiem wziął tylko jedno, a oboje je bardzo lubiliśmy. Koniec końców zjedliśmy je na pół, choć byłem pewny, że dał mi to mniejsze "pół". Nazwałem go oszustem dla śmiechu, na co on udał urażonego i kazał mi to udowodnić. Nie miałem jak, bo nim ja zdążyłem ugryź swój kawałek, on swojego już mnie miał. Przeszliśmy powoli do łazienki, gdzie znowu założył mi pantofle. Pochyliłem się nad wanną i chwyciłem za słuchawkę od prysznica. Odkręciłem wodę i zacząłem powoli zmywać rozjaśniacz. Czułem na swoich biodrach duże dłonie, które trzymały mnie cały czas i pilnowały żebym się nie przewrócił. Chanyeol ocenił czy wszystko dokładnie zmyłem, a następnie podał mi szampon i kilka odżywek, które zawsze stosowaliśmy po tym, gdy robiono coś z naszymi włosami. Kiedy skończyłem, usiadłem na taborecie, a Chan zaczął mi je wycierać i czochrać. Kiedy były już osuszone, przenieśliśmy się do mojego pokoju. Usiadłem po turecku na łóżku i wziąłem od chłopaka grzebień. Zacząłem powoli i dokładnie rozczesywać moje włosy, pochylając przy tym delikatnie głowę. Moja czupryna na szczęście szybko schła, więc mogłem darować sobie używania suszarki. Przeczesałem ją palcami, kosmyki były jeszcze gdzie nie gdzie wilgotne, jednak efekt na pewno był już widoczny. Uniosłem głowę w stronę przyjaciela. 
- I jak? - zapytałem. Nie byłem łysy, więc i tak już odczułem ulgę. 
- Do twarzy ci w blondzie - powiedział na pewno się przy tym, uśmiechając. 

3 komentarze:

  1. Hej,
    no ciekawe, będzie teraz blondynem, jestem ciekawa ich reakcji jak go zobaczą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    och będzie blondynem, ciekawe jak inni zareaguja, mam nadzieję, że pozytywnie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale, och teraz to Baykun będzie blondynem... jak inni zareaguja na taką zmiane..., oby pozytywnie...
    weny życzę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń