czwartek, 1 września 2016

Nieszczęśliwy Krok l 7

Rozdział 7 - Chwila prawdy


     Gdy lekarz opuścił salę poprosiłem Chanyeola, by po raz kolejny zawiązał bandaż na mojej głowie i zasłonił moje powieki. Wolałem nie ryzykować z tym, że nie wytrzymam i przypadkiem je otworzę. Chociaż strach, że ujrzę tylko ciemność był chyba wystarczającą blokadą. Kiedy jadłem oni opowiadali mi o ostatnich dniach, które ja przeleżałem z maksymalnie przyciszonym telewizorem w tle. Potem manager wymienił kilka propozycji do dram oraz duetów, które dostałem, ale w odpowiedzi tylko kiwałem głową. Nie miałem co mu odpowiedzieć, a on dobrze o tym wiedział. Gdyby był pewny mojego stanu usłyszałbym, którą z propozycji dla mnie wybrali, ale on nie wiedział. Nie mogli tego zrobić dopóki nie upewniliby się, że będę w stanie to zagrać.
     Przypuszczałem, że po operacji nie zasnę. Chciałem już otworzyć oczy i ujrzeć wszystko za czym się strasznie stęskniłem. Brakowało mi nawet widoku bałaganu, który większość z zespołu zostawiała w dormie. Mimo mocnego bicia serca zasnąłem dość szybko, a obudziłem się dopiero rano. Tym razem nie obudziły mnie głosy, a uczucie, że ktoś mnie dotyka w okolicy głowy. Drgnąłem, spinając się przy tym, a mój oddech zrobił się krótszy. Z moich powiek został zsunięty biały materiał, a ja kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Instynktownie zasłoniłem oczy, lękałem się. W mojej głowie widziałem tysiące wizji kto za tym stał. Lekarz, pielęgniarka, wścibski reporter albo jedna z psychofanek. Zerwałem się szybko do siadu, pochylając mocno głowę jakbym nie chciał, by ktoś mnie oglądał. Bo nie chciałem.
- Spokojnie... -Usłyszałem kobiecy, delikatny głos. To wcale nie rozwiało moich wątpliwości. - Jestem pielęgniarką. Musiałam ci go rozwiązać, żeby odpiąć kable z twoich skroni, a były przyciśnięte bandażem...
Każdy mógł to powiedzieć, każdy mógł wymyślić taką historyjkę i wypożyczyć strój. Nie raz fanki próbowały się przebrać za jakiegoś pracownika, a teraz kiedy nic nie wiedziałem nie mogłem nic rozpoznać. 
- Gdzie manager? - zapytałem, cały czas schylając głowę. 
- Nie ma go, - przyznała - ale pańska mama oraz pan Park i pan Kim, zaraz przyjdą. Poszli coś zjeść. 
     Odetchnąłem głęboko z ulgą, zaczynałem wierzyć w to, kim była ta kobieta. Skinąłem lekko głową i odsłoniłem oczy. Skierowałem twarz w stronę głosu, czekając aż coś powie. Jakieś wyniki, czy mogę już otworzyć oczy bądź za ile przyjdzie lekarz, jednak pielęgniarka nic nie mówiła. Robiła coś przy maszynach, odpinała coś albo przepinała. Nie wiedziałem, w każdym bądź razie momentami strasznie piszczały. Zaniepokoiłoby mnie to gdybym dalej był do nich podpięty. Zgiąłem nogi, siadając prawie po turecku oraz potarłem w palcach kołdrę. Czekałem krótką chwilę aż usłyszałem dobrze mi już znany głos doktora.
- Dzień dobry. Jak się czujemy? - zapytał, podchodząc bliżej. 
- Miewałem lepsze samopoczucie w moim życiu - przyznałem, kiwając głową.
     Usłyszałem westchnięcie. 
- Podejrzewam - przyznał, wyczułem współczucie w jego głosie. Materac przy moich nogach lekko się zapadł, kiedy usiadł. Złapał mnie lekko za boki głowy i przekręcił w swoją stronę prawie nieznacznie, odchylając. - Gotowy na efekty naszej pracy? 
- Tak - odpowiedziałem, chociaż  nie byłem tego taki pewny. Cholernie się bałem. 
    Usłyszałem jak klika w coś co zabrzmiało, jak kliknięcie w końcówkę długopisu, prawdopodobnie włączył latarkę. Wypuściłem z siebie głośno powietrze i ścisnąłem mocno materiał leżący na moich nogach. Nie otworzyłem ich, nie byłem w stanie. Chciałem, ale moje ciało samo odmawiało posłuszeństwa. Lekarz nie zareagował na to źle, prawdopodobnie się spodziewał, że tak będzie wyglądała pierwsza próba. Przeprosiłem go oraz poprosiłem, by on to zrobił, by kciukiem podniósł moją powiekę do góry, bo inaczej tych podejść byłoby nieskończenie wiele. Poczułem opuszek palca przy zewnętrznym kąciku oka, następnie lekko przesunął go na samą powiekę i uniósł. Otwierając mi oko, drugie otworzyło się samo. Poczułem ciepło światła na twarzy i w okolicach oczu.
- Baek? - usłyszałem głos Chanyeola, był ściszony i niepewny. Pełen wątpliwości i strachu. Podeszli do łóżka, a ja poczułem się otoczony oraz przytłoczony. 
    Uśmiechnąłem się pod nosem, rozczesując palcami włosy, które opadały mi na czoło. Opuściłem powoli dłoń, kładąc ją na wewnętrznej stronie tej drugiej. Wypuściłem z siebie powietrze, sprawdzając drżenie mojego oddechu. Do moich kącików napłynęły drobne łzy, jednak ja pochyliłem głowę, opuszczając powieki. Pozbyłem się niechcianych kropli, nim zdążyły zmoczyć moje policzki.
- Gdzie mój bandaż? - zapytałem, kontrolując swój głos, by brzmiał jak najbardziej naturalnie. Zwróciłem się w ich stronę, czując mocne napięcie dookoła. Nikt się nie odzywał, wszyscy milczeli, a ktoś usiadł. Krzesło nieprzyjemnie zaszurało po podłodze, a ja oblizałem przyschnięte usta, ukrywając drganie dolnej wargi. - Hm?
    Cisza. Znowu ta przerażająca cisza i jeszcze bardziej przerażająca ciemność.
- Dlaczego się nie udało? - Usłyszałem głos Chanyeola. Wypowiedział na głos moje skryte w głębi siebie pytanie. Był poddenerwowany, zawiedziony i przybity. Jego ton zdecydowanie różnił się od tego na co dzień, ten był bardziej surowy. Nie pasował do niego.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział lekarz. - Pozbyliśmy się ucisku na nerw, który powstał podczas upadku i który odpowiadał za brak obrazu. Wszystko powinno być w porządku szczególnie, że Baekhyun nie odczuwał żadnego bólu głowy. Obeszło się bez komplikacji. - Westchnął. - Uprzedzałem, że ta operacja nie da stu procentowej pewności. 
- Jak mo...
- Chanyeol - Minseok się odezwał. I dobrze. Nie lubiłem go takiego, nie pasowało to do niego. 
     Po sali rozniosło się głośne westchnięcie. Lekarz poprosił moją matkę na słowo, usłyszałem tylko dźwięk zamykanych drzwi. Chanyeol usiadł przy mnie i rozczochrał moje włosy zaraz zgarniając te, które opadły na górną część mojej twarzy. Chwile później poczułem dość szorstki materiał delikatnie zaciskający się nad i pod moimi oczami. Utkwiłem w jednym miejscu, nie ruszałem się ani trochę. Czekałem cierpliwie jak brunet skończy, czułem jak jego dłonie delikatnie drżały, ale na pewno nie bardziej od moich. Wiedziałem, że starał się zrobić to jak najlepiej, jakby to było najważniejszą rzeczą, która należała do jego obowiązku. Kiedy materiał podwinął się na mojej skroni i nieprzyjemnie się wbijał, on odwiązywał i poprawiał. Przypuszczałem, że poprawiał to nawet kiedy wszystko było okej. Po prostu nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie wiedział, jak się zachować. Uniosłem rękę i położyłem dłoń na jego.
- Chanyeol - odezwałem się, a gdy poczułem na sobie wzrok, ale inny niż ten tępo wbijający się we mnie, kontynuowałem. - Jest dobrze - zapewniłem. - Po prostu go zawiąż... 
    Chłopak przez chwilę nic nie robił, po prostu na mnie patrzył. Czułem ten przeszywający mnie wzrok, ale gdy wypuścił głęboko z siebie powietrze jakby próbował się pozbyć z siebie całego napięcia, zawiązał materiał tak, by mnie nie gniótł przy leżeniu. Jego duża dłoń pogładziła mnie po głowie jak małe dziecko, któremu stała się przed chwilą krzywda. Pochyliłem się lekko do przodu i pokręciłem głową. To nie tak miało być. 
- Załatwię sobie chociaż kilka dni wolnego, Baek - rzekł, na co tylko blado się uśmiechnąłem.

2 komentarze:

  1. Hej,
    buu czemu jednak nie udała się ta operacja, smutno mi, dla Chanyelona ciężko zaakceptować to...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    fantastyczny rozdział, ech czemu jednak nie udała się ta operacja? bardzo mi jest smutno teraz...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń