czwartek, 1 września 2016

Nieszczęśliwy Krok l 3


Rozdział 3 - Powrót

- Operacja? - Padło pytanie.
    Skinąłem głową, którą miałem skierowaną ku dołu. Chanyeol ubierał mi buty po tym, jak wcześniej pomógł z resztą garderoby. Tak jak prosiłem chłopaków pojechali wypocząć, nie mogli ze mną siedzieć w nieskończoność. Mieli swój czas na odpoczynek, a i tak nie wszyscy. Niektórzy mieli nagrania do dram, a inni swoje solowe piosenki do projektu naszej wytwórni. Chanyeol uparł się i stwierdził, że nam pomoże z transportem do domu. Operacje miałem zaplanowaną za kilka dni, ale do tego czasu pozwolili mi wyjść do domu. Przez ten cały czas miałem zamknięte oczy, tak było mi lżej na duszy i psychice. Chłopak skończył zabawę z moimi sznurówkami i wstał. Odchyliłem delikatnie głowę, a on rozczochrał mi włosy, wsuwając długie i smukłe palce między pojedyncze kosmyki moich włosów. Odetchnąłem cicho i wyciągnąłem rękę do przodu. Położyłem ją płasko na jego piersi i powoli przesunąłem ku górze na jego bark. Ścisnąłem i powoli wstałem z łóżka. Chłopak objął mnie lekko, przytrzymując. Pierwszy raz wstałem od wybudzenia się. Wcześniej miałem jedynie okazję przesiąść się na wózek i z wózka na łóżko. Podczas badań siedziałem bądź leżałem, więc dużo się nie nachodziłem. Nie chciałem. Miałem obawy, że będę cały czas na coś lub kogoś wpadał, ale teraz miałem moją prywatną podpórkę. Moja matka poszła przodem, musiała jeszcze podejść do lekarza o szczegóły operacji. Chciała wiedzieć wszystko. Czy to bezpieczne bądź, czy mogą być jakieś skutki uboczne,  jak na przykład - śmierć. 
    Chanyeol wziął siatkę z moimi rzeczami i powoli wyszliśmy z sali. Nie byłem pewny czy czułem bardziej obawy, czy ulgę, że w końcu stąd wychodzę. Kurczowo trzymałem się wyższego chłopaka, a on mnie obejmował w taki sposób bym czuł się komfortowo i pewnie, idąc przed siebie. Zatrzymaliśmy się, czekając na windę. Weszliśmy do środka i zjechaliśmy na dół. Moje nogi robiły się jak z waty. Stresowałem się, tylko nie byłem pewny czym. To było prawdopodobnie spowodowane tłumem czekających przed budynkiem fanów. Z tego co mówił manager, to sprawa z moim wzrokiem była ukrywana. Robili wszystko, by nie wyszło to na światło dziennie do operacji. Nie było sensu robić z tego wielkiej afery, skoro jak twierdzili - jeszcze wszystko mogło wrócić do normy. Nie byłem pewny czy sam w to wierzyłem, na pewno miałem nadzieję. 
- Chanyeol - odezwałem się, gdy tylko wyszliśmy z windy. Ustałem w miejscu, a głowę miałem ustawioną na wprost wyjścia. Tak sądziłem, czując promienie słoneczne na mojej twarzy. Poczułem jego wzrok na sobie i przetarłem palcami po powiekach. - Nie mogę tak wyjść. 
- Racja - mruknął zamyślony i nagle mnie puścił, a ja spanikowałem. Drgnąłem, machając lekko wyciągniętymi do przodu rękami i spiąłem się. - Spokojnie, Baekkie. - Do moich uszu dotarł jego lekko ściszony, głęboki i męski głos. 
    Stanął przede mną, zgarniając włosy z mojego czoła, a następnie wsunął mi na nos okulary. Uniosłem ręce ku mojej twarzy i pomacałem po oprawkach. Były trochę za duże, ale nie zsuwały się przesadnie. To były jego okulary przeciwsłoneczne, byłem pewny. 
- Twoje okulary? - zapytałem, mimo że znałem odpowiedź. 
- Tak - przyznał, znowu mnie przytrzymując. - Wychodzimy - ostrzegł i pchnął drzwi, wyprowadzając nas na zewnątrz. 
    Od razu moją skórę zaatakowało ciepłe, ale ostre powietrze. Było ciepło, ale powiewał lekki wiatr, przeczesując moje nieułożone włosy. Nie mogliśmy sobie pozwolić na stanie, musieliśmy się szybko prześlizgnąć do samochodu. Rozumiałem, że tego wymagała sytuacja. Poczułem na moich ramionach umięśnioną rękę Chanyeola, który przyciągnął mnie do swojego boku i ruszył dalej. Szliśmy dość szybko, więc skupiałem się tylko na tym jak stawiać nogi, by się o siebie nie zaplątały. Lekko się kuliłem, by wyglądało to tak, że ukrywałem się przed aparatami, a nie że nic nie widziałem. Jak najmniej zdjęć, jak najmniej kontaktu z fanami, których słyszałem bardzo dobrze. Byli poustawiani po obu stronach, ale nie zagradzali nam drogi. Krzyczeli moje imię i że bardzo mnie kochają. 
    Wsiedliśmy do samochodu, gdzie zostałem poinformowany, że szyby są przyciemniane i mogę czuć się komfortowo. Czekaliśmy na moją matkę. Po chwili okulary zsunęły się z mojego nosa, a ja w odruchu i w pośpiechu zakryłem oczy. Drugą ręką, zacząłem się macać po udach, szukając zguby. Niestety nie mogłem jej wyczuć. Nie ruszałem nogami w obawie, że spadły, a ja nie chciałem ich zdeptać i przy tym zniszczyć. Chanyeol je uwielbiał.
- Baekhyun - odezwał się, a ja przekręciłem głowę w jego stronę. Złapał delikatnie moją dłoń i zsunął ją z mojej twarzy, a następnie wsunął na nos zgubę. Znowu pomacałem po oprawkach i cicho odetchnąłem z ulgą. - Myślałem, że już ich nie potrzebujesz - przyznał.
    Fakt, niewidomi ich nie potrzebują. Przekręciłem głowę w drugą stronę i ścisnąłem lekko zęby. Czułem się z nimi jakoś lepiej, bardziej komfortowo. Nie wiedziałem dlaczego, po prostu. Po chwili się zorientowałem, że jego ręka dalej spoczywała na mojej. To często było zaskakujące dla wielu osób, ale jego skóra była bardzo gładka. Zwykle te duże, męskie dłonie bywały raczej szorstkie, ale te takie nie były. Były ciepłe i przyjemne w dotyku, zresztą co się dziwić - bardzo o nie dbał. Usłyszałem, jak drzwi od samochodu się otwierają oraz szybko zamykają. Nie zdążyłem zareagować, a pojazd już ruszył. Moja mama siedziała z przodu i opowiadała o wszystkim co się dowiedziała od lekarza. Słuchałem tego piąte przez dziesiąte. Wydawało mi się, że Chanyeol słuchał tego chętniej i bardziej ciekawy. Ciągle o coś dopytywał albo mówił jak to się on z tym zgadza bądź też nie. Odetchnąłem głęboko i oparłem skroń o zimną szybę.

•••
    Miałem wrażenie, że lewituję. To nie było nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Może trochę dziwne. Ogarniało mnie ciepło, ale nie byle jakie. Było to ciepło, od którego mógłbym się uzależnić i zrobić wszystko, by mnie więcej nie opuszczało. Uchyliłem powieki, wiedząc że to niczego nie zmieni, ale odczułem potrzebę zrobienia tego na znak, że się obudziłem. Ktoś mnie niósł, jednak to nie mógł być byle kto, bo nie odczuwałem lęku czy niepokoju. Czułem się bezpieczny, nadzwyczaj bezpieczny. Uniosłem rękę, przystawiając ją do ciała, które mnie niosło i pozwoliłem mojej dłoni powędrować ku górze. Przesunąłem powoli opuszkami palców po szyi, po szczęce i trafiłem też na grube włosy. Niedługo potem moje palce wylądowały na uchu owej osoby. Ścisnąłem lekko płatek.
- Aish! - Usłyszałem rozbawiony pomruk, a chwile później poczułem miękki materac pod placami. Moje łóżko. Zostałem pacnięty w dłoń. - Chcesz żeby jeszcze bardziej odstawały?
    Jednak zignorowałem to pytanie, rozkoszując się wygodą. Szpitalne łóżko nie było tragiczne, zwłaszcza kiedy nie skupiało się na wygodzie, a na swojej tragedii, ale porównując z tym co czułem wtedy, a teraz - moje plecy wylądowały na wacie. Sięgnąłem do twarzy i powoli zsunąłem z nosa Ray bany. Złożyłem i podałem wyższemu. Jak się okazało stał gdzie indziej, ale podszedł i je zabrał, nie komentując. Usiadł przy mnie, a materac się zapadł pod jego ciężarem.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie - przyznałem, kierując głowę w stronę źródła głosu.
- Korzystaj póki jestem, bo za chwile muszę iść. - Odetchnął. Nie chciałem tego usłyszeć. Byłem świadomy, że miał do roboty mnóstwo innych rzeczy i sam kazałem im sobie iść, jednak nie miałem pojęcia co mógłbym tu robić sam. - Muszę jechać do studio. Mamy trochę do zrobienia, ale jutro na pewno przyjdę. Chłopaki pewnie też - obiecał, a ja skinąłem lekko głową. - Dziś to dziś, więc tak jak mówiłem, póki jestem... chcesz coś, na przykład do jedzenia?
- Nie - zapewniłem po raz kolejny. Czułem na sobie jego wwiercający się we mnie wzrok, więc westchnąłem. - Frytki brzmią nieźle.

3 komentarze:

  1. Hej,
    świetnie, czyżby Chaneol coś czół do Baekhyuna, tak, tak korzystaj póki możesz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    cudownie, czyżby Chaneol coś czuł do Baekhyuna?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, czyżby Chaneol jednak zainteresował się Baekhyunem?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń