czwartek, 1 września 2016

Nieszczęśliwy Krok l 14

Rozdział 14 - Ograniczenie do minimum



    Zostaliśmy obudzeni z samego rana, była to głośna i chaotyczna pobudka. Z tego co się orientowałem to było zaledwie parę minut po piątej. Chłopaki mieli jechać na choreografię za to mnie kazano zostać, ale również się ogarnąć. Chanyeol poszedł jako pierwszy do łazienki, a gdy skończył od razu pomógł mi się oporządzić oraz zawiązać bandaż na oczach. Nikt z nas nie zjadł żadnego śniadania, bo nie było na to po prostu czasu. Dostaliśmy jedynie po saszetce wyciskanego jogurtu, który miał nam wystarczyć. Często tego doświadczaliśmy, ale to była kwestia przyzwyczajenia do tego, że mnóstwo się działo w biegu, a taki jogurcik był momentami wszystkim o czym marzyliśmy. Nie miałem pojęcia co mnie czekało i szczerze myślałem nad jazdą z nimi, byłem pewny, że jeśli dobrze byśmy to rozplanowali to dałbym radę z jakimś łatwiejszym układem, ale nie chciałem już mieszać. Było postanowione, że moim miejscem na koncertach będzie krzesło albo kanapa jako wyjątek do jednej z choreografii. Usiadłem w fotelu, wsłuchując się jak każdy rzucał pożegnanie w moją stronę i wychodził. Chciałem do nich dołączyć, ale to nie wchodziło w grę. 
    W dormie nie zostałem na długo sam, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły zaraz weszła jedna ze staffu. Pomogła mi z przejściem do samochodu, który długo nie stał w miejscu, gdy tylko zapiąłem pas pojazd ruszył. Dziewczyna ciągle mnie zagadywała, a ja to podtrzymywałem. Mówiła o tym ile dzisiaj mamy pracy i że muszę się naprawdę bardzo przyłożyć, by pokazać wytwórni, iż ciągle nadaję się do bycia w zespole. Taki miałem zamiar, planowałem ograniczyć do minimum całe moje kalectwo oraz udowodnić innym oraz samemu sobie, że wciąż mogę tyle samo, a może i nawet więcej.
    Było zbyt wcześnie na to, aby przed wytwórnią wyczekiwały na nas jakiekolwiek fanki, dlatego też obeszło się bez kombinacji z przejściem. Musiałem jedynie założyć kaptur, ale nie miałem z tym problemu, bo było dość chłodno. Nie śpiesząc się przeszliśmy do budynku, kobieta mocno trzymała mnie pod ramię, a ja starałem się iść jak najbardziej płynnie i pewnie. Po schodach szedłem od strony ściany, którą macałem dłonią tak dla pewności oraz w odruchu. Seo Soo ciągle pytała o to jak mnie przytrzymywać albo czy w ogóle to robić, przepraszała też za to, że jest niższa, zgadując, że przez to jest mi mniej wygodnie. Była jedną z najbardziej sympatycznych osób ze staffu, często się cieszyliśmy kiedy to właśnie ona miała nam coś przekazać albo jechać z nami coś załatwić.
    Podróż w windzie minęła błyskawicznie w porównaniu z tym, gdy jechałem z Chanyeolem. Wtedy ciągnęło się to jakbyśmy przejeżdżali przez przynajmniej trzydzieści pięter, choć nie twierdziłem, że nie było przyjemnie. Przejście z windy do odpowiedniego pomieszczenie też trwało krótką chwilę, dziewczyna zamknęła za nami drzwi, a ja głęboko odetchnąłem. 
- Mamy jakieś piętnaście minut w zapasie, więc powtórzymy twoje linijki - powiedziała, prowadząc mnie do kanapy i na niej sadzając. - Kiedy będziesz śpiewał w słuchawkach puścimy ci to co już nagrali pozostali z zespołu, a ty po prostu zaśpiewasz swoją część. Jak zaczniesz się gubić w swoich linijkach to zamiast muzyki będę ci chwilę wcześniej czytała co masz zaśpiewać. 
- Siedziałem z chłopakami nad piosenkami, nagrywając to na telefon, więc ostatnie noce leżałem słuchając tego i się ucząc - odetchnąłem, rozpinając bluzę. - Myślę, że będzie lepiej niż gorzej. 
    Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc zadowolony śmiech dziewczyny. Przeprowadziliśmy jeszcze krótką, żartobliwą rozmowę i zajęliśmy się słowami. Płyta zaczynała się piosenką o tytule Lucky One i właśnie od niej zaczęliśmy. Ona czytała wszystko co było na kartce, a ja wtrącałem, które śpiewam ja - tak sprawdzała czy wiem, które linijki należą do mnie. Zrobiliśmy to z pozostałymi piosenkami, aż poschodzili się ludzie, a ja musiałem przejść na drugą stronę pomieszczenia, zamykając za sobą szczelne drzwi. Byłem tam sam, wszyscy pozostali stali po drugiej stronie szybki, a z tego co mi powiedziano to oprócz ludzi zajmujących się tym całym sprzętem oraz Seo Soo przyszedł jeszcze manager. Miał ocenić jak sobie radzę i chyba właśnie to miała namyśli dziewczyna, podczas rozmowy w samochodzie. 
    Wypuściłem powietrze, zaraz po tym jak wziąłem głęboki wdech i uniosłem kciuk, dając znak, że jestem gotowy. Nie czekałem długo, zaraz usłyszałem pierwsze dźwięki i otarłem dłonie o spodnie, by następnie położyć je na słuchawkach. Przycisnąłem je do uszu, skupiając się na każdym słowie, które tylko usłyszałem. Całą piosenkę zaczynał Kyungsoo, zaraz po nim wchodził Kai, a potem przychodziła kolej na mnie. 

Niebo, które cię przypomina jest piękne
Dziś znów, jak każdego dnia jesteś olśniewająca 

    Śpiewałem moje linijki, dokładnie akcentując każde słowo tak jak ćwiczyliśmy w dormach bądź tutaj. Do moich uszu dotarł głos Chena, a następnie naszego lidera Suho. Od razu przypomniałem sobie jak słyszałem to kilka dni temu, siedząc tam gdzie stali wszyscy pracownicy. Starałem się nie pogubić w momentach, gdy wydawało mi się, że powinniśmy to zaśpiewać wszyscy razem, ale nikt mi nie przerywał, więc uznawałem to za dobry znak i nie przestawałem bądź nie zaczynałem. Moja noga poszła od razu w ruch tak samo jak głowa, nie panowałem nad tym. Sama melodia mnie ciągnęła do zatańczenia, a w sercu poczułem lekkie ukłucie, że nie będę mógł z pozostałymi nauczyć się układu. 
    Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc Sehuna oraz Chanyeola. Naprawdę lubiłem momenty w naszych piosenkach, gdy ta dwójka zaczynała rapować, zresztą nie tylko ja, bo fani również. 
    Zrobiliśmy tylko jedną poprawkę podczas tej piosenki, na szczęście nie miałem zbyt dużej ilości linijek pod rząd, więc okazało się być łatwiej niż przypuszczałem. Uśmiechnąłem się zadowolony, słysząc jak drzwi się otwierają, a kilka osób zaczęło klaskać, krzycząc, że mamy to. Poczułem się naprawdę bardzo dobrze, stojąc tam i pracując jak wcześniej. Wziąłem zaledwie kilka większych łyków wody z cytryną, a potem ruszyliśmy do nagrywania kolejnych piosenek z płyty. Nie wszystkie szły mi tak dobrze jak Lucky One i musieli mi przerywać, demonstrując jak oraz gdzie mam zrobić nacisk na słowo bądź kiedy i jak długo przeciągnąć. Piosenka Monster była najżywszą z całego albumu i miałem z nią niemałe problemy. Nie mogłem wyrobić z kilkoma momentami, nim zdążyłem skończyć swoją kwestię nachodził już głos kolejnej osoby, a tak nie powinno być. Przy refrenie było najłatwiej, mogłem się zgrać z pozostałymi głosami, gorzej było przy solówkach. 
    Mimo nalegań nie robiłem przerw, nie chciałem tego robić bo w normalnych okolicznościach, by nam na to nie pozwolili. Chłopaki ciężko pracowali, nie wychodząc z tego pomieszczenia przez długie godziny, a ja nie miałem zamiaru być 'wyjątkowy' i chciałem stać na równi tym bardziej, że byłem obserwowany przez managera, który miał ocenić moją przydatność w zespole. Stałem twardo na nogach, a gdy plątał mi się język przepraszałem i prosiłem o włączenie muzyki od nowa bądź od danego momentu. Pierwszy odpoczynek, na który sobie pozwoliłem odbył się podczas pory na obiad, więc jak zgadywałem siedziałem dobre siedem godzin pod rząd nad piosenkami.
    Opuściłem pomieszczenie i przeszedłem z dziewczyną do tego na przeciwko, była tam kuchnia, z której każdy mógł korzystać do woli. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy się zajadać ramen, na które miałem straszną ochotę. Usłyszałem masę znanych głosów na korytarzu i oblizałem usta, obracając głowę w stronę drzwi, które zostały otwarte. 
- Miałeś nie siedzieć z bandażem na oczach w pomieszczeniu - powiedział, podchodząc i mi go sprawnie rozwiązując. Zmarszczyłem lekko nos i przeczesałem włosy palcami, gdy się go pozbył z mojej głowy. 
- Zapomniałem o tym - przyznałem, wracając do jedzenia.
    Chłopak przystawił krzesło obok szurając nim po podłodze i usiadł, zabierając sobie swoją porcje obiadu. Chwilę po nim, wszyscy z zespołu zrobili to samo. Zaczęliśmy jeść w ciszy, jednak zaraz już słuchałem o tym jak było na choreografii. Próbowali mi opisać jak wygląda taniec do tej czy do tamtej piosenki, a ja z całych sił starałem sobie to wyobrazić. Byłem pewny, że choreografia jest niesamowita i strasznie im zazdrościłem, ale musiałem zamienić zazdrość w pracę nad głosem, bo tylko on mi został. Zjadłem, przecierając tłuste wargi, a potem dłonie serwetką, którą podał mi Lay. 
- Jak praca nad płytą? - zapytał Kyungsoo. 
    Odetchnąłem głęboko, opierając się łokciami o blat. 
Lucky One, Cloud 9, One and Only i White Nose dograłem bez większych problemów, więc jeśli przesłuchają całość i zatwierdzą to je skończyliśmy. Mam problem z pozostałymi piosenkami, szczególnie z Monster i They Never Know.
- W pozostałych masz więcej tekstu albo są szybsze, więc nic dziwnego, że masz z nimi problem - odrzekł Minseok, mlaskając cicho. 
    Skinąłem lekko głową, wzdychając.
- A co z chińską wersją? 
    Pomasowałem się po karku, lekko się przy tym krzywiąc. 
- Póki co kazano mi się skupić na koreańskich, ale z chińskimi będę miał problem bez tekstu przed oczami.
- Lay ci pomoże - odrzekł lider, a ja uśmiechnąłem się lekko, słysząc jak Chińczyk potwierdza. 
     Gdy każdy z nas zjadł, przenieśliśmy się do pokoju, w którym odbywały się nagrania. Przesłuchaliśmy piosenki, o których wcześniej wspomniałem, a one zostały zatwierdzone, co przyniosło mi niesamowitą ulgę na sercu oraz szczęście nam wszystkim. Zostało pięć piosenek, nad którymi musiałem jeszcze mocniej przysiąść, a jedyne co mnie trzymało to, to, że dwie z nich jeszcze nie były skończone przez chłopaków, więc na głowie miałem trzy. Manager postanowił, że wszyscy poza mną, Chenem, Kyungsoo i Suho mogą wrócić do dormów oraz odpocząć bądź przeprowadzić indywidualne treningi. Nasza czwórka miała za zadanie dograć Stronger , dostając przy tym zakaz opuszczenia budynku dopóki piosenka nie zostanie skończona. Przeszliśmy od razu do drugiej części pomieszczenia gdzie chwyciliśmy za słuchawki i zaczęliśmy nagrania.
    Nie byłem pewny, którą godzinę wskazywał zegarek i jak długo to nagrywaliśmy, ale moje gardło było dość mocno obolałe. Cały dzień nagrań z jedną przerwą był dość męczący, ale przynajmniej efekty były zadowalające. Te kilkanaście godzin było jak wielkie kroki w stronę naszego comebacku i odczuwałem wielką satysfakcje, że udało mi się mimo kilku potknięć. Stronger to piosenka dość delikatna, w której pojawiały się linijki po angielsku, a momentami mieszało mi się kto kiedy wchodził, ale opanowaliśmy koniec końców skomplikowaną sytuacje. Zostałem w studio najdłużej, bo chciałem jeszcze dociągnąć tam gdzie kuło mnie w uszy i gdzie pamiętałem o zachwianiach mojego głosu. Opuściłem budynek razem z kobietą ze staffu, która podprowadziła mnie do samochodu, ale nie wsiadła do niego ze mną. Otarła się o mój bok, kłaniając się komuś i kogoś witając. Na karku poczułem dziwny, chłodny powiew - miałem złe przeczucia, które zaraz mnie opuściły, gdy ona odeszła, a mój nadgarstek owinęły ciepłe lecz szorstkie palce. Odetchnąłem cicho z ulgą, przecierając wolną dłonią oko. 
- Co tu robisz? - zapytałem, ziewając. 
    Zamiast odpowiedzi usłyszałem ciche, rozbawione prychnięcie na co wyprostowałem się i przyjąłem prawidłową pozycje. 
- Przyjechałem po ciebie - odpowiedział, biorąc coś w ręce. 
    Uchyliłem lekko powieki i wyciągnąłem ręce do przodu, zaczynając machać nimi dookoła. Napotkałem jego dłonie, po których powoli przesunąłem koniec końców, kładąc je na twardym kasku, który trzymał.  
- Znowu skuter? - zapytałem.
- Tak - przyznał, zakładając mi kask na głowę, a następnie go zapiął. - Sehun miał przyjechać, ale zasnął, więc postanowiłem, że się przejedziemy jeszcze raz. 
    Pogładził mnie po plecach, odwracając w stronę pojazdu, na którym chwile potem usiadłem. Odetchnąłem mimowolnie się uśmiechając, dobrze wspominałem ostatnią naszą przejażdżkę. Chanyeol usiadł przede mną zaraz po zapięciu swojego hełmu i przekręcił kluczyk, odpalając pojazd. Złapałem mocno jego bluzę, gdy lekko nami szarpnęło podczas ruszenia dwukołowca, a następnie przysunąłem się bliżej. Przymknąłem oczy, opierając głowę o jego łopatkę i wsunąłem dłonie do podłużnej kieszeni jego ubrania, gdzie splotłem swoje palce. Na zewnątrz było chłodno, a na ulicy było zdecydowanie cicho w porównaniu z tym co działo się wciągu dnia. 
- Która godzina? 
   Park zwolnił, prawdopodobnie sprawdzając w tym samym czasie godzinę, by odpowiedzieć na moje pytanie, chwilę potem znowu przyśpieszył.
- Chwilę po północy - odrzekł, na co odsunąłem twarz od jego pleców i uniosłem lekko brwi. - Pewnie jesteś zmęczony, co?
    Odetchnąłem głęboko, wracając do wcześniejszego układu naszych ciał i otworzyłem powoli oczy.
- Bardziej usatysfakcjonowany - przyznałem, uśmiechając się pod nosem. Wiedziałem, że on także uśmiechnął się w tym samym momencie co ja.
- To dobrze, odwaliłeś kawał dobrej roboty jak na jeden dzień. 
    Chanyeol przyśpieszył na co mocniej się go złapałem, mówił mi o czym zawzięcie, jednak nie słuchałem. Wróciłem myślami do słów, które wczoraj powiedział, chciałem o tym porozmawiać, ale to nie był temat jak sport czy film, który leciał w telewizji i który można było zacząć w każdej chwili. Zresztą sam nie wiedziałem o czym by tu rozmawiać bądź dlaczego w ogóle rozwinął ten temat, zwykle się nie przejmował docinkami pozostałych członków zespołu w naszą stronę. Przesunąłem trochę głowę i gdybym tylko mógł to przyjrzałbym się wyrazowi jego twarzy, zastanawiałem się czy mówi do mnie w pełnym skupieniu czy uśmiecha się jak dzieciak, który rozpakował prezent świąteczny i znalazł tam to o czym zawsze marzył. Mogłem się tylko domyślać.
- Znowu zgasła latarnia - powiedział, wytrącając mnie z myśli. Powoli zamrugałem, lekko się prostując.
- Hm?
- Ostatnim razem jak jechaliśmy do ciebie też zgasła latarnia, pod którą przejeżdżaliśmy - zauważył, a jego głos przybrał całkiem inną barwę. Spoważniał. - Obiecaj mi, że nie będziesz jak ta latarnia.
- O czym ty mówisz, Chanyeol?
- Nie pozwól na to żebyś się tak łatwo wypalił i zgasł, obiecaj
    Zacisnąłem lekko dłonie, które trzymałem cały czas w kieszeni jego bluzy. Chciałem go zobaczyć, choć nie lubiłem kiedy poważniał. Wyglądał wtedy na smutnego bądź zawiedzionego.
Obiecuję.

3 komentarze:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, udało mu się nagrać tą płytę, ma rację niech Baykun się nie poddaje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, och udało mu się nagrać tą płytę, ma rację całkowitą rację aby Baykun się nie poddawał...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, udało się nagrać tą płytę, ma całkowitą rację aby Baykun się nie poddawał, walczył...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń