czwartek, 1 września 2016

I'll never grow up l ChanBaek

Paring: ChanBaek
Gatunek: AU, dramat, fluff, choroby
Rodzaj: One shot
Uwagi: Problemy z osobowością - przez niektórych psychologów uważane jako zaburzenia osobowości.

~

- Wezmę go po prostu do siebie – powiedział mężczyzna, przeczesując swoje kruczoczarne włosy. Odetchnął głęboko, przyglądając się zmartwionej minie kobiety, której wzrok uciekał co chwilę w bok, gdy w kącie pomieszczenia robiło się zbyt głośno.
    Chanyeol wziął łyk herbaty, a gdy tylko odłożył kubek odwrócił się lekko na krześle i spojrzał tam, gdzie kobieta ciągle zerkała. Wypuścił z siebie cicho powietrze, uśmiechając się lekko pod nosem. Był zdecydowany co do swojego wyboru oraz tego, że jego ukochany z nim zamieszka, skoro jego rodzice nie dawali sobie już rady psychicznie. Przyglądał się w milczeniu, jak blondyn siedzi na ziemi i bawi się ze szczeniakiem, którego kupił mu kilka godzin temu. Brał go na ręce oraz unosił, udając że robią „samolocik". Świetnie się przy tym bawił, wyglądając na cholernie szczęśliwego, czyli tak jak to Park sobie wyobrażał przy wyborze zwierzaka. Ich spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, na co siedzący na ziemi odłożył psa i uniósł wysoko rękę jakby zgłaszał się do odpowiedzi podczas lekcji, a następnie energicznie nią pomachał z szerokim uśmiechem. Odmachał mu rozbawiony, a zaraz po tym odwrócił się przodem do załamanej kobiety.
- On ma dwadzieścia cztery lata, Chanyeol – wyszeptała, wplątując sobie palce we włosy i zacisnęła je.
    Przyglądał się jej, jak pochyla głowę nad stołem i pozwala skapywać łzom na ciemny blat. Ciężko westchnął, wstając jednak nie zdołał do niej podejść. Spojrzał na blondyna, który szybko się przy nim znalazł i objął go mocno w pasie.
- Idziemy? Olaf musi siku. - Wydął wargi, zerkając w stronę pomarszczonego psa.
    Park pogłaskał go po głowie, spoglądając na kobietę kątem oka i ucałował chłopaka czule w czoło, wcześniej zgarniając z niego opadające kosmyki włosów.
- Idź ubra...
- Nie całuj mnie! - jęknął, przecierając rękawem czoło i odsuwając się. Podszedł do pofałdowanej, popielatej kulki, którą przycisnął do klatki piersiowej i opuścił pomieszczenie. - Chodź Olaf, ubierzemy buty.
    Brunet za nim spojrzał, głęboko odetchnął i przykucnął przy cicho szlochającej kobiecie, którą planował w najbliższym czasie ochrzcić swoją teściową.
- Będzie dobrze, wiem jak o niego dbać. - Położył dłoń na jej ramieniu i lekko zacisnął w geście pocieszenia. - Kocham pani syna.
    Szatynka uniosła głowę i spojrzała na niego czerwonymi od płaczu oczami, uśmiechnęła się lekko, wyciągając do niego dłoń i gładząc jego policzek.
- Jeśli tylko zmienisz zdanie, zawsze możesz go...
- Nie zmienię. - Uśmiechnął się, wstając i kładąc przy pustym kubku chusteczkę higieniczną. - Muszę już iść, ale dopilnuję żebyście nie stracili z nim kontaktu, a na razie niech pani wraz z mężem pojedzie na jakieś wakacje i odpocznie.
    Mężczyzna skłonił się i opuścił szybko dom jednorodzinny, rozglądając się dookoła. Kierował się w stronę swojego samochodu, wyciągając z kieszeni kluczyki. Otworzył bagażnik i spojrzał czy wszystkie rzeczy chłopaka są aby na pewno na swoim miejscu, ale wszystko było jak należy. Odetchnął z ulgą, trzaskając klapą i pomasował się po karku w poszukiwaniu blond czupryny i towarzyszącej mu popielatej kulki. Odchrząknął i zagwizdał głośno. Przymrużył lekko oczy, słysząc psa. Spuścił wzrok, a na jego twarz wkradł się uśmiech. Przetarł kciukiem po ustach jakby próbował go zetrzeć i kucnął, cały czas próbując pozbyć się rozbawienia, które mu towarzyszyło. Postukał knykciem o drzwi pojazdu.
- Stopy ci wystają i Olaf cię wydał. – Pokiwał głową do siebie, czekając na jakąkolwiek reakcje. - Powiesz mi co robisz pod samochodem?
    Baekhyun jęknął niezadowolony, a Chanyeol podniósł psa, który został puszczony i zaraz stamtąd wybiegł. Chwilę potem właściciel również się wyczołgał i usiadł na trawie, krzyżując ręce. Park uważnie przyglądał się jego uroczo oburzonej minie, sięgnął ręką i rozczochrał mu włosy.
- Myślałem, że jesteś po mojej stronie! - zawołał, oskarżycielsko wskazując na psa, który zamerdał jeszcze małym ogonkiem i zaszczekał.
- Mam w kieszeni smakołyki. W takiej chwili żaden pies nie jest po stronie swojego właściciela – przyznał rozbawiony, stając na nogach.
- Oszust – burknął, łapiąc się jego nadgarstka i wstał.
    Brunet oddał mniejszemu shar peia, lecz nim pozwolił mu wsiąść, otrzepał jego koszulkę oraz spodnie z kurzu, zaschniętej ziemi oraz pojedynczych igiełek trawy. Zawiesił chwilowo wzrok na jego pośladkach, z których pozbywał się brudu. To była jedna z niewielu sytuacji kiedy mógł mieć z nim kontakt fizyczny, szczególnie takich części ciała, a i tak słyszał pomruki niezadowolenia. Odetchnął głęboko, odsuwając się i otwierając mu drzwi od strony pasażera, a gdy ten grzecznie zajął swoje miejsce, zapiął pas oraz drzwi, wcześniej ostrzegając przed trzaśnięciem. Okrążył auto i zaraz znalazł się za kierownicą, przekręcił kluczyk, a następnie odjechał, rzucając ostatnie spojrzenie na dom rodzinny blondyna w odbiciu lusterka.
    Chanyeol przez całą drogę siedział pochłonięty swoimi własnymi myślami, które nie dawały mu spokoju. Czasami tylko zerknął na głośną dwójkę zajmującą miejsce obok niego. Zastanawiał się, jak Baekhyun zaaklimatyzuje się u niego w mieszkaniu oraz jak teraz będzie wyglądać ich wspólne życie. Zawsze, kiedy myślał o swojej przyszłości i dzieleniu jej z jakimś mężczyzną, wyobrażał sobie to całkiem inaczej. Przede wszystkim myślał o jakichś zaręczynach, a potem może i wakacjach za granicą w kraju, gdzie ślub osób tej samej płci byłby dozwolony bez żadnych problemów. Z blondynem nie miał takiej możliwości. Nie żałował ostatnich ośmiu miesięcy w związku, nawet jeśli przez ten cały czas nie poznał smaku różanych ust czy gładkiej skóry w innych miejscach jak twarz, dłonie bądź plecy. Nie żałował również tego, że momentami czuł się bardziej jak ojciec niż czyjś chłopak. Niczego nie żałował, bo za bardzo był zakochany w dzieciaku skrytym w ciele dorosłego mężczyzny.
    Zaparkował w podziemnym garażu budynku, w którym zamieszkiwał i wyłączył silnik, wypuszczając z siebie głośno powietrze. Odpiął im pasy, a następnie wysiadł, obserwując jak Baekhyun robi to samo. Podszedł do niego i złapał go za podbródek, uśmiechając się lekko pod nosem. Przyjrzał się dokładnie błyszczącym oczom, w których zaczęła się gromadzić obawa, więc zaraz zabrał dłoń i wskazał nią metalowe drzwi windy.
- Idź przywołaj windę i poczekaj na mnie, a ja wezmę twoje rzeczy – polecił, a chłopak skinął głową i od razu tam pobiegł.
    Park powyciągał z bagażnika wszystkie torby oraz pudła, w których znajdowały się rzeczy blondyna, a następnie poukładał to tak, aby wygodnie było mu się zabrać na jeden raz. Nie było tego zbyt wiele, bo blondyn miał wziąć to, czego najbardziej potrzebował. Oczywiście Baekhyun nie mógł się zdecydować którym rzeczom dać miano „najbardziej potrzebnych", więc i tak zabrał więcej niż planowo miał to zrobić. Matka i jego chłopak próbowali mu wytłumaczyć, że za kilka dni będzie miał wszystko przy sobie, bo przyjadą po resztę, ale on tylko nerwowo tuptał nogami i zaczynał podnosić głos.
    Chanyeol zaniósł wszystko do windy, której drzwi blokował mniejszy chłopak i zaraz pojechali na górę. Przyglądał się uważnie podekscytowanemu blondynowi po tym, jak ten usłyszał, że będzie mieszkał na siódmym piętrze, gdzie był przyjemny widok na sporą część miasta. Mężczyznę urzekało mimo wszystko to zachowanie, było urocze i samo w sobie pasowało do niewinnego wyglądu Baekhyuna.
    Opuścili pomieszczenie, wypychając wszystkie bagaże w stronę drzwi wejściowych. Po dłuższych minutach znaleźli się w dużym mieszkaniu, po którym pies jak i jego właściciel zaczęli gonić. Brunet w tym czasie zastanawiał się co zrobić z tymi wszystkimi rzeczami, nie był pewny czy wspólny pokój okaże się strzałem w dziesiątkę, czy lepiej byłoby postawić na osobne sypialnie. To, czego on chciał nie miało teraz znaczenia. 
    Chrząknął, łapiąc za skrawek rękawa biegnącego przed nim chłopaka.
- Baekhyun - odezwał się, a ten powoli zamrugał, zatrzymując się i odwracając do niego przodem. - Kocham cię.
    Blondyn zrobił duże oczy, a następnie szeroko się uśmiechnął i skinął głową, dając mu znać, że dobrze o tym wie. Chciał pobiec dalej, ale dalej był przytrzymywany. Park przeniósł dłonie na jego ramiona, podprowadził go do fotela w salonie i na nim posadził, a następnie kucnął. Pstryknął kilka razy, by ściągnąć na ziemie zafascynowanego widokiem chłopaka, ale to było na marne. Głęboko odetchnął i spojrzał tam gdzie on.
    Nie było tu zwyczajnej ściany, a ogromne okno, które od zewnątrz było przyciemniane tak, by nikt z biurowców naprzeciwko nie zaglądał do środka. Poza pojedynczymi firmowymi budynkami czy sklepami, których była tu masa, był widok na pobliski ogromny park, a w oddali było widać szczyt młyńskiego koła oraz rollercostera.
- Jak mi odpowiesz na pytanie to potem cię tam zabiorę – obiecał, zdobywając tym natychmiastowo uwagę chłopaka. Uśmiechnął się zadowolony. - Chciałbym żebyśmy dzielili razem pokój – przyznał. - Jesteśmy ze sobą już kilka miesięcy, a teraz mieszkamy razem. Naprawdę chciałbym żebyśmy sypiali w jednym pomieszczeniu oraz w jednym łóżku.
    Przyglądał się uważnie zmian zachodzącym na twarzy Baekhyuna, który dokładnie analizował słowa mężczyzny i zastanawiał się czy też aby na pewno tego chce. Brunet głęboko odetchnął, ostrożnie kładąc swoją dużą dłoń na tej mniejszej i delikatnie zacisnął. Patrzyli sobie głęboko w oczy, ale każdy z innego powodu. Chanyeol uwielbiał to robić, a Baekhyun doszukiwał się w nich prawdziwego zamiaru swojego faceta.
- Nie będę cię dotykał – zapewnił.
- Nie?
    Brunet pokręcił stanowczo głową.
- Nie, jeśli nie będziesz tego chciał.
- Nie będę – odrzekł prawie że natychmiastowo, na co po pomieszczeniu rozniosło się rozbawione prychnięcie.
- Wiem – odrzekł i musnął wargami bladą dłoń, która zaraz została mu zabrana. - Chcę cię po prostu obok, z dotykaniem lub bez.
    Baekhyun skinął po chwili lekko, lecz dalej niepewnie głową, zgadzając się na dzielenie pokoju. Wierzył Chanyeolowi, więc jeśli ten mówił, że nie zrobi niczego bez jego zgody – był pewny, że tak właśnie będzie.

~ ♠ ~

    Tak jak Park obiecywał, tak zrobił. Zaraz po małej przebudowanie w swojej szafie i rozpakowaniu ubrań mniejszego, zebrali się i opuścili apartament. Baekhyun nalegał aby zabrać Olafa, więc to zrobili, zakładając psu nowe szelki w kolorze fioletowym, a do nich przyczepili trzymetrową smycz tego samego koloru, którą trzymał właściciel zwierzęcia. Mimo, że szli blisko siebie między nimi nie było żadnego kontaktu fizycznego, który wskazywałby na to, że coś ich łączyło. Nie trzymali się za ręce, nie obejmowali się ani nie szeptali sobie do uszu tego, czego nie chcieliby mówić na głos wśród innych ludzi. W końcu Chanyeol obiecał.
    Weszli do parku, w którym była cała masa ludzi poprzez dopisującą pogodę oraz godzinę. Zbliżała się pora obiadowa, ale większość ludzi stawiała na jedzenie poza domem, korzystając ze słońca wiszącego na bezchmurnym niebie. Knajpy dookoła powystawiały stoliki oraz wielkie parasolki na zewnątrz, przez co zajadanie się było jeszcze przyjemniejsze. Brunet wsunął dłonie do kieszeni, przyglądając się jak drobne ciało spaceruje po krawężniku, starając się nie spaść, a pies towarzyszy mu, biegając po trawniku obok. Głęboko odetchnął i odchylił głowę, mrużąc lekko oczy na atakujące promienie słoneczne. Wiatr od czasu do czasu powiewał, jednak był on ciepły i przynosił same smakowite zapachy z pobliskich restauracji czy barów. Robił się powoli głodny, jednak dobrze wiedział, że zaraz włączy się alarm pustego żołądka chłopaka pokonującego przeszkody pod swoimi nogami. Uniósł kąciki ust rozbawiony na samą myśl, jak dobrze zna chłopaka oraz jego potrzeby. 
- Chanyeol! - zawołał, zabierając psa na ręce i do niego podchodząc.
    Mężczyzna odwrócił głowę w jego stronę i przeczesał mu włosy palcami, doprowadzając do porządku te odstające przez wiatr.
- Hm?
- Jestem głodny. - Wydął wargi i szturchnął go lekko w ramię, gdy usłyszał śmiech. - To nie jestem zabawne! Chcę jeść!
- Wiem – zapewnił, śmiejąc się pod nosem. Przyglądał się oburzonej minie, hamując się jak tylko umiał, by nie skraść mu pocałunku. - Co chciałbyś zjeść?
    Chłopak podrapał się po policzku i spojrzał na oblizującego się psa, którego duża dłoń pogłaskała po małej główce. Wiedział, że tak będzie. Baekhyun był od zawsze bardzo niezdecydowany i jak to twierdził – to dorośli są od decydowania. Wyjątkowymi sytuacjami były te, kiedy naprawdę miał na coś szczególną ochotę, ale to zwykle podchodziło pod deser, a nie główne danie.
- Sushi? - zapytał, patrząc jak chłopak kręci głową. - Kimchi? Bulgogi?
- Bulgogi! - zawołał, robiąc duże oczy i oblizał usta.
    Chanyeol skinął głową rozbawiony i pociągnął go lekko za koszulkę w stronę drogi prowadzącej do miasta. Wiedział co chłopak lubił oraz zdawał sobie sprawę co proponować, gdy ten kompletnie nie wiedział co chce, a jego żołądek zaczynał sam się trawić. Tak naprawdę zwykle proponował to, na co on sam miał ochotę i zwykle się sprawdzało.
    Park porozmawiał ze znajomym restauracji, do której weszli o pozwolenie na wejście z psem, jednak mimo tej znajomości nie mogli zostać w środku pomieszczenia, by nie przeszkadzać pozostałym klientom. Otworzyli ogródek na tyłach gdzie od razu poszli, a za nimi inni klienci, którzy woleli pobyć na zewnątrz aniżeli w klimatyzowanym budynku. Zajęli miejsce przy stoliku skrytym w cieniu, a gdy podeszła kelnerka, nie zabrali nawet kart. Wiedzieli co chcieli zjeść.
- Dwie porcje Bulgogi, jednak prosiłbym aby jedna z nich była mniejsza – zwrócił się do kobiety, która skinęła głową. Chanyeol skrzywił się lekko, gdy został mocno kopnięty w kostkę i spojrzał na urażonego blondyna.
- Zjem tyle samo co ty.
- Nie zjesz – powiedział rozbawiony, patrząc na chłopaka, którego mimika twarzy nie zmieniła się nawet na moment. Odetchnął głęboko i spojrzał na szatynkę. - Dobrze, w takim razie dla niego zwykła, a dla mnie pomniejszona. Potem będę musiał za niego zjeść, więc na to samo wyjdzie. Do tego dwa razy zielona herbata i miska wody dla psa. To wszystko. - Uśmiechnął się i skinął głową, gdy kobieta zapisała, a następnie odeszła zaraz po pokłonie.
    Baekhyun przyglądał mu się, zapewniając że będzie głodował, bo on miał zamiar zjeść całą swoją porcje i z nikim się nie dzielić, nawet z Olafem. Park pokiwał tylko głową, udając że mu wierzy i obiecując, że najwyżej domówi sobie coś jeszcze. Nie czekali długo, jednak czas oczekiwania spędzili na krótkiej rozmowie dotyczącej ich wspólnego mieszkania, wyrobu dodatkowych kluczy czy też karty na metro. Chanyeol pracował, więc zmuszony był pomyśleć nad ową kartką, wiedząc że nie zawsze będzie miał możliwość podwiezienia gdzieś chłopaka. On mówił, a blondyn tylko kiwał głową i mruczał co jakiś czas odpowiedź, gdy w jego głowie pojawiało się jakieś „ale". Przyglądał się szybkim ruchom kciuków chłopaka, gdy ten grał na jego komórce. Skończył momentalnie swoje zajęcie, gdy na stole pojawiły się dwa talerze zamówionego jedzenia. Zaczęli jeść.
    Tak jak to przewidywał, musiał dokończyć porcje, na którą uparł się mniejszy oraz w tej chwili obrażony chłopak, mamroczący pod nosem niezrozumiałe dla Chanyeola i ludzi dookoła rzeczy. Brunet nie był ani zły, ani zaskoczony, w końcu dobrze wiedział, że tak będzie, a jemu nie robiło żadnej różnicy czy je ze swojego talerza, czy z talerza swojego chłopaka. Próbował go jakoś pociągnąć do rozmowy, jednak ten odmawiał posłuszeństwa, dalej będąc urażonym. Przyglądał się jak chłopak wstaje oraz odwiązuje smycz od nogi stołu, a następnie wychodzi, rzucając że będzie czekał na zewnątrz. Park zjadł pośpieszenie i tak samo szybko zapłacił za ich obiad. Opuścił pomieszczenie, odbywając wcześniej tylko krótką rozmowę ze swoim znajomym i wyszedł. Rozejrzał się uważnie, a w sercu poczuł ulgę, widząc swojego ukochanego siedzącego na wysokiej ławce oraz machającego nogami do przodu oraz do tyłu, gdyż nie dosięgał do ziemi.
    Usiadł obok niego i mu się przyjrzał, wypuszczając głośno powietrze.
- O co jesteś obrażony? - zapytał.
- Nie jestem – wymamrotał, gładząc psa i wbijając wzrok w jego fałdy, zaraz jednak dodał. - Nie lubię jak dorośli mają racje.
- Baekhyun – odetchnął głęboko, patrząc na smutną minę. - Spójrz na mnie.
- Nie chcę.
- Proszę.
    Chłopak po chwili przekręcił głowę w jego stronę, a ich spojrzenia się skrzyżowały. Chanyeolowi zadrżała na krótko dolna warga, hamując słowa, które chciał powiedzieć i które na pewno doprowadziłyby chłopaka do wybuchu gniewu bądź płaczu. Przejechał dłonią po twarzy, przysunął się i pogładził gładki policzek szorstkim kciukiem.
- Dorośli muszą mieć czasami racje, - wyszeptał – ale dorośli muszą też czasami kupować desery na poprawę humoru drugiej osoby.
    Baekhyun dokładnie zilustrował jego twarz nim się odsunął od kontaktu fizycznego, zabolałoby gdyby nie było to normalne zachowanie z jego strony i gdyby chwilę po tym na niewinną twarzyczkę nie wkradł się szeroki, szczery uśmiech przepełniony radością na słowo deser.
- Ale potem, bo na razie go nie zmieszczę. - Spojrzał na swój brzuch, po którym się pomasował.
- Kiedy tylko będziesz chciał – zapewnił, wstając i wyciągając do niego rękę.
    Baekhyun spojrzał na dużą dłoń, ale nie złapał jej, a nadgarstek, by ześlizgnąć się bezproblemowo z ławki.

~ ♠ ~

    Spacerowali, dopóki nie zaczęło się ściemniać i dopóki blondyn nie zaczął narzekać na bolące go nogi, jednak kiedy Park zaproponował wzięcie go na ręce, ten tylko odsunął się, kręcąc głową. Weszli do apartamentu, gdy zegarek wskazywał 19.32. Baekhyun postanowił pójść się umyć, podczas gdy Chanyeol wziął się za rozpakowanie zakupów, które zrobili po drodze. Potajemnie i zerkając w stronę łazienki zadzwonił do pobliskiego lokalu z muffinkami i zamówił opakowanie, obiecując spore wynagrodzenie za dostawę do domu jako, że nie mieli w zwyczaju tego robić. W końcu obiecał mu deser.
    Obydwoje jedli kolacje przy włączonym telewizorze. Baekhyun siedział na dywanie w piżamie, która składała się z długich spodni, na których widniały postacie ze Spongeboba i koszulki w pokemony. Wsuwał do ust ostatni kawałek parówki jaki mu został, nie było widać nawet małego kawałka mięsa, wszystko było wręcz zatopione w ketchupie. Wbijał wzrok w ekran tak samo jak Chanyeol wbijał wzrok w niego.
    Brunet przysunął się, chwytając za grzebień i usiadł za chłopakiem, zaczynając rozczesywać wilgotne po kąpieli włosy. Pokręcił lekko głową, dziękując sobie w głębi za to, że zdążył chwilę wcześniej zamknąć balkon oraz okna w mieszkaniu, bo inaczej zawiałoby go. Musiał myśleć za dwóch, bo w innym przypadku blondyn zginąłby lub prędzej czy później wypluł płuca. Uśmiechnął się pod nosem, nie słysząc jeszcze żadnego protestu o dotykanie jego głowy, ale to prawdopodobnie było spowodowane zainteresowaniem akcji, która rozgrywała się w bajce. 
- Mam coś dla ciebie – przyznał, odkładając grzebień na stolik, gdy skończył.
- A co? - zapytał po chwili i zmarszczył nos, kiedy został ucałowany w czubek głowy.
    Chanyeol wstał, zostawiając go na chwilę samemu sobie i wrócił, niosąc kwadratowe, kolorowe pudełko. Usiadł naprzeciwko niego przez co w pierwszej chwili usłyszał pretensje o zasłanianie telewizora, jednak gdy wzrok ciemnych oczu spoczął na tym co trzymał, zamilkł. Brunet skinął głową zadowolony na ciszę, którą przerywały tylko głosy kolorowych postaci w tle.
- Obiecałem ci deser.
- Zapomniałem...
- Dobrze, że ja nie zapominam. - Uśmiechnął się, zdejmując kartonową pokrywkę i odłożył na bok.
    Wyciągnął czekoladowo-waniliową babeczkę i spojrzał na blondyna, który nie mógł już usiedzieć w miejscu. Bawił go widok wiercącego i śliniącego się Baekhyuna tak bardzo, że aż nie chciał tego przerywać. Nie podał mu słodyczy od tak po prostu, podczas zamawiania zapaliła mu się lampka i chciał wykorzystać pomysł, który zrodził się w jego głowie niespełna godzinę temu. Przysunął się bliżej chłopaka, również siadając po turecku i uniósł wysoko rękę, odchylając ją lekko tak, by trudniej było mu ją dosięgnąć.
- Myślę, że coś mi się należy za dzisiejszy spacer, obiad i za sam fakt, że pamiętałem o twoim deserze – przyznał.
- Jesteś dorosły, musisz pamiętać o takich rzeczach za mnie – powiedział, marszcząc lekko nos, jednak nie tracił z oczu czekoladowego cuda. Naprawdę chciał to zjeść.
    Chanyeol pokiwał rozbawiony głową i postukał się po swoich wargach.
- Chcę buziaka w zamian za muffinkę.
- Nie. - Zmarszczył mocno brwi. - Nie całuje się dorosłych mężczyzn.
- Nie chcę żebyś mnie całował, chcę niewinnego buziaka, którego dałeś mi już kilka razy.
    Baekhyun zsunął wzrok na jego twarz, a następnie na usta, zastanawiając się czy aby na pewno warto. Nie lubił tego robić, to było głupie, ale on już na sam widok słodyczy poczuł jej smak i jedyne co chciał zrobić, to zanurzyć w niej zęby.
- Nie to... - urwał, czując na udach drobne dłonie, a chwilę po tym szybkiego, wilgotnego całusa. Uśmiechnął się zadowolony, jednak tym razem to było dla niego zdecydowanie za mało.
    Wolną dłoń wmieszał mu we włosy i przytrzymał, nie pozwalając na dalsze odsunięcie się. Uniósł się lekko i złączył ich usta w czułym, bardzo delikatnym pocałunku. Chciał po prostu skosztować w końcu tych warg, które wyglądały na cholernie słodkie od ilości łakoci, które chłopak wcinał. Skrzywił się mocno, głośno stękając i odsunął się jak poparzony, przyciskając dłoń do warg. Kątem oka spojrzał, jak oburzony blondyn wstaje oraz wymija go, zabierając obiecane czekoladowe cudo, które cały czas trzymał w powietrzu. Wyprostował się, słysząc trzask drzwi i spojrzał na zakrwawioną dłoń, którą odsunął wcześniej od twarzy. Przeklął cicho pod nosem, wstając i skierował się do łazienki, gdzie obmył usta z krwi oraz umył zęby, próbując się pozbyć jej metalicznego posmaku. Oparł się o wannę, ciężko wzdychając i przycisnął mały ręcznik do wilgotnej twarzy. Pokręcił głową, karcąc się w głowie jak bardzo źle to rozegrał. Rzucił ostatnie spojrzenie swojemu odbiciu oraz ranie, która była już widoczna po ugryzieniu i wyszedł.
    Chanyeol posprzątał po kolacji oraz ogarnął jako tako w mieszkaniu, starając się zachowywać jak najciszej umiał. Obawiał się wejścia do sypialni. Miał dziwne przeczucie, że Baekhyun będzie się go bał i unikał. Ciężko westchnął zły na siebie, zrobił sobie kubek herbaty, wypijając ją na balkonie. Odprężało go obserwowanie miasta, gdy niebo było już prawie że czarne, a jedyne co oświetlało drogi to latarnie, przejeżdżające samochody bądź światła z knajp.
    Zegarek wskazywał kilka minut po północy, gdy wysoki mężczyzna odważył się po prysznicu wejść do swojej sypialni. Robił to tak cicho jak jeszcze nigdy w życiu, uważnie stawiał kroki, a wzrokiem ilustrował wszystko co wyłaniało się chociażby trochę z ciemności. Skrzywił się lekko z obrzydzenia, gdy w coś wdepnął, a w duszy pomodlił się tylko, by nie był to prezent od Olafa. Przytrzymał się ściany i uniósł stopę, odrywając z niej papierek po czekoladowej słodyczy. Odetchnął z ulgą, przetarł skórę, pozbywając się okruszków, które zdążyły się w nią wbić i odłożył śmieć na półkę. Ostrożnie usiadł na łóżku, tak by nie zaskrzypiało oraz aby materac zbyt gwałtownie się pod nim nie ugiął i nie obudził przy tym śpiącego. Odetchnął cicho i położył się, wsuwając się delikatnie pod chłodną kołdrę. Leżał chwilę, wbijając wzrok w sufit, jednak po walce z samym sobą, przekręcił głowę na bok, by ujrzeć śpiącą twarz. Powoli zamrugał, gdy jego wargi spotkały się z ciepłym czołem, a po krótkiej chwili dołączyła jeszcze chuda ręka, która znalazła się na jego torsie. Nie ruszał się, będąc zdezorientowanym ową sytuacją, jednak gdy usłyszał cichy świst i mamrotanie, domyślił się, że chłopak śpi i nie jest świadomy ich bliskości. Yeol wykorzystał to, obejmując chłopaka i przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Zatopił nos w jego rozczochranej czuprynie, przymykając oczy oraz chwilę później zasypiając.

~ ♠ ~

    Chanyeol obudził się jako pierwszy, wziął długi prysznic, a następnie poszedł na szybki spacer ze szczeniakiem. Wszedł do kuchni i zajął się śniadaniem dla siebie, bo dla jego współlokatora to nie było nic skomplikowanego co wymagałoby wcześniejszych przygotowań. Dzisiaj postawił na omleta i jajka sadzone, a do tego kubek mocnej kawy. Usiadł przy stole, zaczynając konsumować oraz stukać po ekranie swojej komórki. Miał się spotkać z przyjacielem, jednak nie był pewny czy da radę ze względu na swojego nowego mieszkańca. Wstępnie się z nim umówił, a gdy usłyszał dźwięk bosych stóp odłożył telefon, zatapiając górną wargę w czarnej cieczy.
- Dzień dobry – mruknął, spoglądając na niego przez ramię.
    Baekhyun podszedł do niego, trąc jeszcze zaspane oczy i zajął miejsce obok.
- Chcę jeść.
- Płatki? - zapytał, odkładając swoje śniadanie na bok i wstał.
    Odpowiedzią blondyna było tylko ciche mruknięcie, ale on nawet nie musiał tego robić, bo Chanyeol dobrze wiedział co jego chłopak jadał na najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Nalał mleko do garnka i postawił na gazie, by je podgrzać – tylko takie tolerował. W międzyczasie wyciągał z szafki głęboką miskę i nasypał do niej czekoladowe muszelki oraz kulki. Odczekał jeszcze chwilę, a następnie zatopił jedzenie gorącym mlekiem, wcześniej pozbywając się z niego wszelkich kożuchów. Postawił naczynie wraz z łyżką przed zniecierpliwionym blondynem i usiadł, wracając do swojego zimnego omleta.
- Smacznego, Baekkie.
    Jedząc uniósł wzrok, napotykając ciemne oczy, które błyszczały z radości. Baekhyun trzymał w ustach łyżkę, na którą wcześniej nabrał mleko z płatkami i uśmiechnął się, nie otwierając przy tym ust. Jego policzki wyglądały teraz jak dwie bułeczki. Park powoli zamrugał, nie będąc pewnym co wywołało taką radość w chłopaku i co go tak pobudziło, ale odwzajemnił uśmiech, lecz on pokazał swoje śnieżnobiałe zęby.
- Co cię tak ucieszyło? - zapytał ciekawy.
- Nazwałeś mnie Baekkie – powiedział, wysuwając metalowy sztuciec.
- Lubisz jak cię tak nazywam?
    Dwudziestoczterolatek był jednak zbyt głodny, by tracić czas na odpowiedź, więc potrząsnął tylko mocno głową na potwierdzenie.
    Chanyeol uśmiechnął się zadowolony, zostawiając swój talerz pustym i dopił kawę. Zapisał sobie w głowie, by częściej go tak nazywać, jednak nie za często. To musiało być wyjątkowe i jako tajna broń, gdy ten będzie na przykład naburmuszony bądź zły.
    Po śniadaniu właściciel mieszkania posprzątał w kuchni, podczas gdy Baekhyun odbywał poranną toaletę. Niesamowicie go cieszyło to, że chłopak miał chociaż dorosłe podejście do dbania o swoje ciało i nie unikał wody jak ognia. Przygotował na szybko jakieś gotowane danie dla szczeniaka i nałożył do małej miski. Odetchnął, opuszczając pomieszczenie i zapukał w drzwi od łazienki. Usłyszał tylko jak zamek się przekręca, a gdy na niego spojrzał, zauważył, że dopiero teraz chłopak się zakluczył. Westchnął cicho i przeszedł do salonu, a następnie na balkon. Oparł się całym sobą o barierkę, rozkoszując się kolejnym ciepłym dniem i spojrzał w dół na przechodniów.  
- Wyglądają jak mrówki – usłyszał po dłuższej chwili, na co lekko drgnął. Odwrócił się i spojrzał na stojącego przed nim chłopaka.
    Ubrany był w czarne rurki, które miały miejscami dziury i z pewnością nie były one takie od początku, na górze miał wsuwaną przez głowę szarą bluzę z nadrukiem z jakiejś kreskówki. Chanyeol kucnął przed nim.
- Tych dziur chyba nie było przy zakupie spodni, co?
- Były – skłamał, a kiedy napotkał wzrok mężczyzny, od razu odwrócił swój i nadął policzki. - Wywróciłem się kilka razy.
- Przebierz je – polecił wstając, i rozczochrał mu włosy.
    Drobniejszy chłopak zmarszczył brwi niezadowolony, przyglądając mu się.
- Niby dlaczego?
- Bo wyglądasz jak bezdomny. Jeśli chcesz spodnie z dziurami to ci takie kupimy, te – przejechał po nich oceniającym wzrokiem – wyglądają jak wyjęte psu z gardła.
    Ujął jego nadgarstek i wciągnął za sobą do środka. Odetchnął głęboko, prowadząc go do kanapy, na której po chwili obydwoje usiedli. Przyjrzał się dokładnie zdezorientowanej twarzyczce, zastanawiając się czy to na pewno dobry pomysł, by zostawić go samego w mieszkaniu, mimo że chłopak normalnie funkcjonował na co dzień. Obawiał się o jego naiwność.
- Umówiłem się dzisiaj z przyjacielem, już dawno obiecałem mu to spotkanie – przyznał. - Mogę cię zostawić samego?
- A dlaczego nie? - zapytał, powoli mrugając.
- Po prostu wolałem zapytać – zapewnił, kiwając głową bardziej do samego siebie. - Wyjdę pierwszy i zostawię ci klucze gdybyś chciał wyjść, ale miej przy sobie telefon żebym mógł cię odebrać z miejsca, w którym będziesz.
    Baekhyun skinął głową, uśmiechając się. 

~ ♠ ~

    Było już siedem minut po czasie, kiedy Park wparował do knajpy, w której umówił się ze swoim przyjacielem. Rozejrzał się badawczo po każdym ze stolików, aż dotarł do tego ustawionego w kącie lokalu. Zawsze tam siadali. To było ich miejsce, a mimo to odruchowo i tak szukał go wśród ludzi. Ruszył w jego stronę, głęboko oddychając i kiwając głową do mijających pracownic, które witały go jako jednego ze stałych klientów. Podszedł do szarowłosego po drodze, zgarniając z tacki dwa piwa, które jak dobrze wiedział – były przygotowane dla nich.
    Usiadł po przeciwnej stronie jasnego blatu, wcześniej stawiając na nim kufle. Odetchnął głęboko, poprawiając się na podłużnej pufie i skrzyżował ręce na piersi, opierając się o oparcie. Zilustrował twarz mężczyzny, dokładnie badając jak bardzo jest na niego zły za spóźnienie czy może raczej się nie przejął. Wyglądał na niewzruszonego jak zawsze, więc uznał to za dobry znak.
- Nie masz czasu się ze mną spotkać, mimo że mieszkamy dziesięć minut od siebie i przyjaźnimy się odkąd powychodziliśmy z pieluch, a kiedy już znajdziesz chwilę to i tak się spóźniasz? - prychnął, chwytając za szło oraz pociągnął duży łyk. Pokiwał głową. - Nieźle, Yeol.
    Brunet skrzywił się lekko, ale pokiwał głową, przyjmując na siebie każde słowo, które przed chwilą usłyszał. Zaniedbał przyjaciół i zdawał sobie z tego sprawę, ale ostatnio musiał się skupić na szczególnej osobie, a oni musieli to zrozumieć. Również wziął duży łyk i odetchnął, tego mu trzeba było. Przy Baekhyunie rzadko kiedy pozwalał sobie na alkohol.
- Wiem, przepraszam – westchnął, kręcąc głową. Nic innego nie mógł mu powiedzieć, ale to były szczere przeprosiny, bo sam nie lubił się spóźniać. - Obiecałbym ci, że znowu częściej będę do was wpadać, ale póki co na to się nie zapowiada.
- Ach no tak... twój dzieciak się do ciebie wprowadził - prychnął rozbawiony.
    Chanyeol wywrócił oczami, siadając prosto i opierał się łokciami o stół.
- On ma dwadzieścia cztery lata, Sehun.
- Ta? A on o tym wie? - zapytał, przechylając głowę na bok.
- Wie, ale nie dopuszcza do siebie tej informacji – przyznał, upijając kolejny łyk. Postukał palcami o drewno, zamyślając się na krótko. - To nie jego wina, że taki się urodził.
- Yeol. - Pokręcił głową i wskazał go palcem. - Masz świetne mieszkanie, dobrze płatną pracę i nienaganny wygląd, – uśmiechnął się rozbawiony, gdy ten kopnął go lekko pod stołem - więc powiedz mi dlaczego nie znajdziesz sobie kogoś z kim będziesz miał przyszłość, a zamiast tego zajmujesz się jakimś zboczeńcem?
- On nie jest żadnym zboczeńcem. - Zmarszczył mocno brwi poważnie zdenerwowany tymi słowami. - Na litość boską, nie myl jego zaburzenia z pedofilią.
    Oh prychnął cicho, biorąc duży łyk gorzkiego alkoholu i pokręcił lekko głową, rozglądając się po pomieszczeniu. W powietrzu przez chwile unosiła się ciężka, lecz ani trochę niekrępująca cisza. Brunet zawiercił się w miejscu.
- Posłuchaj – poprosił, odsuwając swój kufel na bok. Pochylił się do przodu, nie chciał aby wszyscy dookoła tego słuchali. - Baekhyun nikogo nie krzywdzi swoim zachowaniem i nigdy tego nie zrobi, to nie jest jakiś chory ubytek na jego psychice. Ogląda bajki, woli towarzystwo dzieci i nie zachowuje się ani trochę jak na jego wiek przystało, a mimo że urodziliśmy się w tym samym roku nazywa mnie „tym dorosłym". On po prostu... - Pokręcił głową, przygryzając wargę. Nie wiedział jak dobrze ująć to w słowa. - To, co mu dolega nazywa się Syndromem bądź jak wolisz Kompleksem Piotrusia Pana i działa to na tej samej zasadzie co postać przedstawiona w bajce. Jest dorosły tylko ze względu na swój wiek, ma wiedzę taką jaką zdążył zdobyć przez całe swoje życie, ale nie miesza się w świat dorosłych. Jest w pełni rozwinięty fizycznie i emocjonalnie, ale unika odpowiedzialności, unika poważnych rozmów oraz problemów bo ich nie rozumie. Po prostu patrzy na wszystko oczami dziecka, mimo swojej wiedzy o życiu. Społecznie, seksualnie i poniekąd emocjonalnie jest jak dziecko.
- Mam rozumieć, że wy... - Pokręcił palcem w powietrzu i gwizdnął, widząc minę swojego przyjaciela. - Po ośmiu miesiącach nie uprawialiście jeszcze seksu?
- Przecież ci przed chwilą powiedziałem, – westchnął – seks jest czymś czego dzieci nie rozumieją i czego nie doświadczają. To świat dorosłych, tak jak płacenie rachunków czy picie alkoholu.
- Cholera, Yeol. - Uniósł kufel, by zaraz stuknąć go z tym drugim i upić kolejny duży łyk. - Twoje zdrowie i żebyś otrzeźwiał, bo nie mam pojęcia dlaczego to robisz. Czy jako twój najlepszy przyjaciel powinienem postawić cię do pionu i uświadomić ci ile tracisz, będąc z nim?
    Chanyeol prychnął cicho rozbawiony, ignorując to pytanie. Zatopił wargi w chłodnym piwie, wbijając wzrok w jeden punkt i zastanawiając się dokładnie nad tym co powiedział przed sekundą Sehun. Myślał trzeźwo podczas każdej decyzji, którą podjął w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy i żadnej nie żałował. Nie miał nikomu za złe tego, że nie rozumieli ani nie próbowali zrozumieć. Baekhyun stał się wbijającą drzazgą dla własnej rodzicielki, więc nie wymagał aby obcy się nad tym rozwodzili. Sam nie był pewny co go trzymało przy chłopaku, przy którym czasami czuł się jak pedofil, mimo że pod żadnym względem nim nie był, on po prostu...
- Kocham go – przyznał z uśmiechem, na co usłyszał tylko ciche westchnięcie.

~ ♠ ~

    Chanyeol wsiadł do samochodu, twierdząc że po jednym piwie może bezproblemowo prowadzić. Mieścił się w dopuszczalnej ilości promili we krwi, poza tym nie raz prowadził nawet i po trzech piwach, był wtedy po prostu bardziej ostrożny na drodze. Wyciągnął z kieszeni telefon i wyszukał w kontaktach swojego chłopaka, a gdy go odnalazł od razu do niego zadzwonił, przystawiając komórkę do ucha. Minęło kilka sygnałów, a on zaczynał się niecierpliwić oraz widzieć przed oczami sytuacje, których wolałby nie ujrzeć. Już się miał rozłączyć, kiedy usłyszał w głośniku głos, który sprawił że spadł mu kamień z serca, a płuca na nowo zaczęły wpuszczać prawidłową ilość tlenu.
- Halo?
- Gdzie jesteś i co robisz, że tak długo nie odbierałeś? - zapytał, zapinając pas i odchylając głowę.
- Za dużo pytań! - jęknął.
- Baekkie.
    Zapanowała cisza, jednak Chanyeol nie przejął się nią, bo wiedział, że chłopak próbuje pozbyć się coraz to szerzej rosnącego uśmiechu na jego twarzy.
- Huśtałem się i byłem za wysoko żeby odebrać – przyznał po chwili.
- W porządku, dobrze zrobiłeś – odetchnął. - Jesteś na placu zabaw w pobliskim parku? - zapytał, odpalając silnik i ruszył, gdy tylko usłyszał odpowiedź.
    Park po drodze zatrzymał się w cukierni, gdzie zakupił kilka słodkich bułeczek, krówki na wagę oraz dwie butelki wody. Wstąpił jeszcze do sklepu obok po mokre chusteczki, które były obowiązkowe przy zakupieniu lepkiego jedzenia. Wsiadł z powrotem do pojazdu, by podjechać do garażu, gdzie zostawił samochód i opuścił podziemia. Do parku miał kilka minut, więc wolał je stracić na przejściu się niż na szukaniu wolnego miejsca do zaparkowania, szczególnie o tej godzinie. Odetchnął głęboko, upijając łyk swojej wody, a następnie rozejrzał się dookoła. Zastanawiał się gdzie mógłby zabrać Baekhyuna tak, by miejsce pasowało do ich wieku, ale tak by chłopak nie poczuł się źle. Nie chciał żyć z nim ciągle w strefie, w której blondyn był jak dziecko, a Park jak jego rodzic. Chciał ruszyć do przodu chociaż trochę. Wiedział, że nigdy nie będzie w stu procentach normalnie, bo syndrom nie był czymś czego dało się pozbyć, to była część osobowości. Mimo wszystko nie mógł siedzieć i nic nie robić, bo obydwoje tego potrzebowali nawet jeśli jeden z nich ciągle temu zaprzeczał.
    Ruszył dróżką w stronę wielkiego placu zabaw, gdzie jak zwykle panował chaos, a od kolorowych koszulek, które ciągle latały przed oczami w tą i w tamtą można było dostać oczopląsu. Minął bramkę i od razu skierował się w stronę huśtawek, które były ulubionym miejscem Baekhyuna. Patrzył dookoła, cóż dorosły mężczyzna bawiący się wśród dzieci rzucał się w oczy, chcąc nie chcąc. Obawiał się w takich chwilach wielu nieporozumień oraz osądów takich jak rzucił dziś jego przyjaciel, ale póki co taka sytuacja miała miejsce tylko raz i została ona wyjaśniona, niemalże od razu.
    Odnalazł blond czuprynę w tym miejscu, do którego zmierzał od samego początku i usiadł obok na wolnej bujawce. Chrząknął, zwracając na siebie uwagę chłopaka, który pochylał głowę i najwidoczniej nie miał zamiaru jej podnieść. Chanyeol zmarszczył nos, a następnie wstał, by przykucnąć przy chłopaku. Wsunął dłoń między zasłaniające twarz ręce i łapiąc go za podbródek uniósł jego głowę. Brwi poszły wysoko do góry, a on sam opadł w tym samym czasie na kolana. Ujął go za policzki i dokładnie zilustrował gdzie znajduje się źródło krwi płynącej po twarzy.
- Co się stało?! - zawołał, natomiast Baekhyun przekręcił głowę w bok, wyrywając się z jego dłoni. - Baekhyun do jasnej cholery, krwawisz! Mów!
- Nie krzycz na mnie! - uniósł się płaczliwie, odpychając go.
    Brunet jednak na to nie pozwolił, złapał go mocno za nadgarstki i przytrzymał.
- Ktoś cię pobił? - zapytał, był naprawdę zmartwiony i przerażony widokiem krwi.
    Chłopak pokręcił głową, odwracając wzrok.
- Spadłem.
- Co...? - potrząsnął lekko głową – Jak to spadłeś? Z huśtawki?
- Huśtałem się, a ty zadzwoniłeś więc chciałem odebrać – wymamrotał niechętnie, nie lubił się tłumaczyć. Szczególnie, gdy na niego krzyczano.
    Chanyeol puścił jego ręce i usiadł na ziemi, przejeżdżając dłonią po twarzy.
- Przecież mówiłeś, że... - urwał i na niego spojrzał z powrotem. - To dlatego tak długo nie odbierałeś? Zbierałeś się z ziemi?
    Blondyn skinął lekko głową po chwili.
- Aish, Baekhyun! - Podniósł głos i wstał z ziemi, otrzepując się. - Masz do cholery dwadzieścia-cztery lata. Zacznij myśleć co robisz! Mogłeś rozbić głowę!
- Nie mów tak – powiedział gniewnie.
- Jak? - prychnął cicho. - Mam ci nie wypominać ile masz lat? Nie robiłem tego do tej pory, ale może powinienem zacząć, skoro do jasnej cholery nie wiesz, że podczas huśtania się nie można się puszczać!
- Kazałeś mi odebrać, kiedy będziesz do mnie dzwonił!
- To nie wiesz, że powinieneś się zatrzymać i dopiero wtedy to zrobić?! - Pokręcił głową, nie wierząc w całą tą sytuacje. Zaczął chodzić w jedną i w drugą. - Najwyższa pora, aby dorosnąć.
    Spojrzał w stronę huśtawki, gdy przyuważył kątem oka gwałtowny ruch i ujrzał pustą deseczkę, która smutno się bujała. Uniósł wysoko brwi, słysząc skrzypienie otwieranej bramki oraz widząc jak jego chłopak wybiega z placu zabaw, a następnie ucieka przed siebie. Przeklął pod nosem i pobiegł szybko za nim, wołając go tak głośno jak jego struny głosowe tylko mu na to pozwoliły. Gdy opuścił teren przeznaczony do zabawy, nie widział już nigdzie drobnej sylwetki. Wyciągnął szybko telefon i zadzwonił do niego. Zmarszczył mocno brwi, słysząc dobrze mu znaną melodie, którą było "do you want to build a snowman?", czyli piosenka z ulubionej bajki Baekhyuna. Rozejrzał się, a następnie schylił, podnosząc komórkę spomiędzy długich igieł trawy. Ciężko westchnął, chowając je do kieszeni i ruszył szybkim krokiem w stronę, w którą uciekał blondyn. Wiedział dlaczego ten uciekł, zranił go słowami, których jego ukochany nie chciał w ogóle słyszeć, ale był zły w tamtej chwili, naprawdę zły, a na dodatek nabuzowany rozmową z Sehunem. Chciał dobrze, chciał aby Baekhyun zmienił się w mężczyznę, z którym mógłby dzielić poważną przyszłość. Nawet jeśli urzekał go taki dzieciak, to jego potrzeby zaczynały brać górę. Potrzebował stabilności oraz bliskości jak każdy człowiek chodzący po ziemi.
    Chanyeol szukał go przez bardzo długi czas, nie wiedział dokładnie ile czasu minęło, ale zaczynało się ściemniać, a przez to jego zmartwienie rosło coraz bardziej. Nie miał pojęcia gdzie jeszcze mógłby szukać, tym bardziej że był we wszystkich miejscach, które wydawały mu się być oczywiste do skrytki przed nim. Usiadł na ławce i ciężko westchnął, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Z każdą chwilą żałował coraz bardziej, że nie ugryzł się w język i po prostu nie zajął się obmywaniem pobrudzonej twarzy. Spiął się lekko, wyobrażając sobie zakrwawionego Baekhyuna szwendającego się po ciemnej ulicy, na dodatek w tych podartych spodniach, których koniec końców nie przebrał i w za dużej bluzie.
- Jak bezdomny – syknął do siebie, wstając.
    Miał już ruszyć w stronę parku, aby na nowo go tam poszukać, jednak gdy do jego uszu dotarła charakterystyczna dla danego miejsca melodia, zatrzymał się i odwrócił, spoglądając w stronę wesołego miasteczka po drugiej stronie ulicy. Odetchnął głęboko, modląc się w głębi duszy żeby się tam znalazł i ruszył, narzucając sobie szybkie tempo.
    Minął główną, kolorową bramę i rozejrzał się. Ścisnęło go w brzuchu, widząc tysiące ludzi dookoła. To było jak szukanie igły w stogu siana, ale nie miał zamiaru się poddawać. Obiecał sobie, że go znajdzie choćby miał szukać całą noc i dwie kolejne. Wsunął dłonie do kieszeni, ruszając przed siebie. Szedł powoli, a jego wzrok lustrował każdą osobę, którą minął bądź która siedziała sama. W jego oczach mieniło się mnóstwo kolorowych świateł, a uszy pulsowały od głośnej muzyki. Zaczął stawiać coraz to większe kroki, zaglądając wszędzie. Patrzył nawet za kontenery pełne śmieci, biorąc pod uwagę, że być może tam siedzi i kuli się zapłakany.
    Godziny mijały, a niebo było już prawie że czarne. Głowa bruneta była pełna powtarzających się piosenek, a jego oddech stał się cięższy od biegania za osobami, które rzuciły mu się w oczy swoimi blond czuprynami. Podszedł do jednego z budynków i oparł się o czarną ścianę zza której wydobywały się głośne krzyki przerażenia. Osunął się na ziemię i wbił wzrok w gwieździste niebo. Był święcie przekonany, że tutaj go znajdzie, ale patrzył już wszędzie. Przypadkiem nawet skorzystał w biegu z kilku atrakcji, które odbywały się w pomieszczeniach, licząc na to, że tam właśnie go zastanie. Przeklął głośno i zacisnął mocno zęby, czując się potwornie źle i cholernie winnym. To była jego winna, to on powiedział zbyt dużo. Wyciągnął telefon, wybierając numer Sehuna, a następnie do niego zadzwonił. Odczekał krótką chwilę nim jego przyjaciel odebrał, a on w tym czasie wstał z ziemi, ciężko wzdychając.
- Co jest, Yeol? - zapytał. - Zmieniłeś zdanie i wpadasz do nas?
- Musisz mi po...  - urwał, gdy w jego oczy rzuciła się blond czupryna ubabrana gdzieniegdzie na czerwono. Przejechał wzrokiem po drobnej postaci stojącej przed stoiskiem z watą cukrową. - Nie ważne.
    Rozłączył się, chowając telefon do kieszeni i ruszył do niego powoli. Nie chciał robić nic zbyt gwałtownie, musiał to zrobić ze spokojem, mimo że roznosiło go od środka. Mieszanka gorzkiej złości ze słodką radością.
    Ustał obok mniejszego chłopaka zagapionego tak, że chociażby się paliło, on nie zauważyłby tego. Odchrząknął i wskazał sprzedawcy fioletową słodycz, która kształtem imitowała głowę królika i za którą od razu zapłacił, odbierając chudy patyczek. Oblizał usta i spojrzał w bok na błyszczące od zafascynowania oraz lekko zaczerwienione od płaczu oczy. Odetchnął i podsunął mu watę cukrową pod nos.
- Proszę, Baekkie.
    Chłopak zrobił wielkie oczy, widząc puszystą głowę królika, która podrażniła kusząco jego nozdrza słodkim zapachem. Przejął patyczek, na którym wszystko się trzymało i przekręcił głowę w stronę olbrzyma. Ścisnął usta w wąską linie.
- Dziękuję – powiedział niechętnie.
    Chanyeol złapał go za rękę i pociągnął w mniej zaludnione miejsce, podczas gdy blondyn zaczął zajadać się słodkością, o której marzył od dłuższego czasu. Brunet posadził go na ławce, dopiero gdy opuścili teren wesołego miasteczka. Usiadł przy nim, wyciągając z kieszeni małą paczkę mokrych chusteczek, które wcześniej zakupił i wyciągnął jedną. Zaczął dokładnie zmywać zaschniętą już krew na bladej twarzy, starając się nie przeszkadzać mu w jedzeniu.
- Boli cię? - zapytał po chwili, przełamując ciszę, a kiedy chłopak pokręcił przecząco głową, odetchnął z ulgą. - To dobrze.
    Zużył każdą chusteczkę jaka tylko była w opakowaniu w międzyczasie, szukając miejsca, z którego poleciało tyle krwi. Ulżyło mu, widząc jedynie poharatane czoło oraz nos.
- Przepraszam.
    Chłopak wzruszył lekko ramionami, wsuwając do ust ostatni kawałek fioletowej chmurki, a następnie oblizał dokładnie patyczek, przyprawiając Chanyeola tym widokiem o dreszcze.
- Dorośli czasami mówią coś, czego potem żałują – powiedział.
    Brunet głęboko odetchnął, przyglądając mu się.
- Tak, to prawda.
~ ♠ ~

    Chanyeol siedział na ziemi, opierając się plecami o kanapę za nim i popijał gorącą, malinową herbatę. Wbijał wzrok w telewizor, ale nie skupiał się kompletnie na tym co pojawiało się na ekranie. Nie wiedział jaki film leci, rzucał mu się tylko momentami widok krwi przez co wchodził w swoje myśli jeszcze głębiej. Cały czas zastanawiał się nad dzisiejszym zajściem oraz nad całą sytuacją z Baekhyunem. Nie mógł go zmienić, wiedział również, że chłopak nigdy nie pozbędzie się swojej dziecinności, ale brał pod uwagę chociażby poprawę i małe kroczki do przodu, gdyby skorzystali z pomocy psychologa bądź psychoterapii.
    Zerknął kątem oka na drzwi od ich sypialni, które były uchylone, a przez małą szparę było widać jedynie przygaszone światło od lampki nocnej. Chłopak od razu poszedł spać, gdy wrócili do mieszkania, padnięty dzisiejszym dniem, natomiast Park nie mógł spać. Wziął długą kąpiel, zrobił sobie jedzenie, którego koniec końców prawie w ogóle nie ruszył i skończył przed telewizorem. Ciężko westchnął, wstając i usiadł na brzegu kanapy, przenosząc wzrok z powrotem na ekran. Chrząknął cicho, dostrzegając nagie plecy oraz męskie pośladki, które były przyzwoicie umięśnione. Przyglądał się całej sytuacji zachodzącej w filmie dopiero po chwili, orientując się że scena przedstawiała dwóch mężczyzn. Poczuł mrowienie przy karku oraz jak robi mu się sucho w ustach, oblizał przyschnięte wargi. Jego klatka piersiowa zaczęła unosić się wyżej, a oddech stał się cięższy. Samo oddychanie przyprawiało go o niemały zawrót głowy. Przejechał dłońmi po udach, wiercąc się w miejscu. Chanyeol nie był z tych, którzy codziennie się zadowalali i to nawet po kilka razy. Nie przepadał za tym, chociaż czasami wręcz musiał się zająć samym sobą, skoro nie miał nikogo kto mógłby to zrobić za niego. Przełykanie śliny stało się problematyczne jak nigdy dotąd. Skrzywił się, chwytając sprawnie za pilota i wyłączył telewizor, pozwalając na to, by ciemność panująca dookoła pochłonęła również i ekran. Wstał, wychodząc sprawnie na balkon, a następnie oparł się o barierki, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Przechylił się do przodu i zacisnął wargi w wąską linie, aby stęknięcie nie wyleciało z jego ust. Czuł bolesne uwieranie między nogami i zdecydowanie potrzebował poczuć ulgę. Pokręcił głową, nie dając sobie na to zgody. Zaczerpnął kilka większych wdechów i wrócił do środka, a następnie wszedł do sypialni. Oblizał przyschnięte wargi i położył się ostrożnie na łóżku, narzucając na siebie kołdrę.
- Chanyeol?
    Zamarł w bezruchu, słysząc zaspany szept. Zacisnął dłonie na kołdrze i obrócił głowę w stronę unoszącego się na łokciu chłopaka. Jego oczy wręcz lśniły w ciemnościach, a wilgotny język pozostawił również lśniące ślady śliny na dolnej wardze. 
- Dlaczego nie śpisz? - wycharczał.
- Nie wiem, budzę się co chwilę - wymamrotał niezadowolony z tego powodu, przekręcił się na brzuch i schował twarz w poduszce, w którą głośno zajęczał sfrustrowany. 
    Brunet skrzywił się, wbijając stopy w materac łóżka. Odwrócił wzrok od chłopaka i starał się wyłączył na jęk, który dotarł do jego uszu. Użył w myślach wszystkich możliwych przekleństw jakie tylko zdążyły mu przyjść do głowy i położył się na boku. 
- Idź spać. 
- Ale ja nie mogę zasnąć! - Zakręcił się w miejscu. 
    Chanyeol usiadł i przejechał dłonią po twarzy, z jego ust wyleciało ciche sapnięcie, gdy materiał bokserek wściekle przycisnął się do jego krocza. Poczuł szczupłą, chłodną dłoń na swoim ramieniu na skutek czego pojawiły się niechciane dreszcze na plecach, które przeniosły się zaraz na jego kark. Przełknął głośniej ślinę, odwrócił się prędko przodem do blondyna skrytego w ciemnościach pokoju i złapał go za ramiona, przyciskając drobne ciało do materacu. Pochylił się nad nim i delikatnie usiadł okrakiem na jego biodrach. Był na skraju wytrzymałości, a to co zrobił wcale go nie uspokoiło ani mu nie pomogło, wręcz przeciwnie. Chciał iść dalej, chciał zrobić krok do przodu w ich związku. 
- Chanyeol... przestań... - wydusił z siebie przestraszony. 
    Brunet naparł wargami na jego szyje, zaczynając ją obsypywać pocałunkami i delikatnym kąsaniem. Przesunął dłonie w dół po drżącym ciele i wsunął je pod koszulkę, dotykając małych fałdek, które pojawiły się na przyciągnięcie nóg do klatki. Baekhyun próbował się nimi odgrodzić od większego ciała.
- Chanyeol błagam - zajęczał płaczliwie, a w kącikach oczu zaczęły się zbierać łzy.
    Mężczyzna jednak nie reagował, był jak w transie przez pragnienie, które usiłował zabić w sobie już od kilku miesięcy. W końcu wybuchło, a on nie umiał nad sobą zapanować. Zerwał koszulkę z Baekhyuna i odrzucił gdzieś na bok, następnie mocno złapał za jego ręce, którymi starał się go odepchnąć i przycisnął obok głowy. Musnął nosem wzdłuż jego szyi, a potem po policzku. Oparł swoje czoło o jego i skradł mu spragniony pocałunek, który oczywiście nie został odwzajemniony. Chude nadgarstki przytrzymał jedną dłonią, a drugą zsunął spodnie z jego bioder, pozostawiając go całkowicie nagiego, na co blondyn dostał jeszcze większego ataku paniki. 
- Przestań! - wrzasnął głośno, szlochając i dławiąc się łzami. Cały mocno drżał. - Nie rób mi krzywdy... - załkał głośno - proszę...!
    Chanyeol głośno kaszlnął, słysząc to. Uniósł głowę, a jego serce na moment zatrzymało się, widząc w jakim stanie leży pod nim chłopak. Wyglądał jakby był bliski paraliżu. Odsunął się, unosząc na rękach, ilustrował zapłakaną twarz i zaczynał czuć się jak największy potwór. Nie chciał go krzywdzić, nie o to w tym chodziło.
- Baekkie...
- Nie nazywaj mnie tak! - krzyknął głośno i przekręcił się na bok, gdy został puszczony. Mocno podkulił nogi, opierając czoło o kolana. Dławił się, a gdy duża dłoń sięgnęła do jego włosów mocno go sparaliżowało, zacisnął powieki. - Nie do... dotykaj mnie!
    Brunet podniósł się na kolana, a następnie szybko zszedł z łóżka. Zgarnął z ziemi rozrzucone ubrania i położył je przy skulonym ciele. Patrzył na malujący się w ciemnościach obraz, a w jego gardle rosła coraz to większa gula. Poczuł się jakby dotknął dziecko i próbował je skrzywdzić, mimo że na łóżku leżał dorosły mężczyzna. Ścisnął zęby, całe podniecenie z niego uleciało, a na jego miejscu pojawiło się obrzydzenie do samego siebie. Kucnął. 
- Baekhyun, przepraszam... - wyszeptał, a kiedy położył dłoń na skraju łóżka, chłopak cofnął się. Odwrócił wzrok i wstał, podnosząc z ziemi Olafa, który dokładnie obserwował całą sytuację i położył go przy przestraszonym Baekhyunie. Głęboko odetchnął, opuszczając pomieszczenie. 
    Usiadł na kanapie i spojrzał na swoje szorstkie dłonie, miał wrażenie jakby dokonał nie wiadomo jak złego czynu. Przeniósł wzrok na drzwi, dotarło do niego jak bardzo pragnie chłopaka, ale że jeszcze bardziej powinien pragnąć jego szczęścia oraz uśmiechu aniżeli ciała. Byun Baekhyun był osobą, którą kochał i którą musiał zaakceptować taką jaką był, eliminując ze swojego życia pewne potrzebny.

~ ♠ ~

    Minęło kilka dni od pamiętliwej dla ich dwójki nocy, unikali się mimo życia w jednym mieszkaniu jak tylko mogli, jednak Chanyeol nie umiał tak długo. Potrzebował na nowo widzieć szeroki uśmiech, wypływającą energię czy wygłupianie się podczas oglądania bajek. Brakowało mu szantażowania go deserami czy wspólnych spacerów po parku. Czuł się inaczej po tamtym zdarzeniu, jakby dotarło do niego wszystko przed czym się zasłaniał wielką miłością do Baekhyuna. Było inaczej, chociaż dalej mu zależało. 
    Po namowach i obietnicach pojechali po pozostałe rzeczy blondyna, a gdy wrócili udali się na spacer do pobliskiego parku. Chanyeol kupił mu kilka gałek lodów, a po nich dokupił gofra. Chciał mu kupić masę słodyczy, bo wiedział, że to mu ułatwi zdobycie zaufania. Baekhyun nie protestował, a zamawiał sobie więcej i więcej łakoci. 
    Mężczyzna siedział na ławce przed placem zabaw, opierał kostkę przed kolanem, a łokcie o drewniane, lekko zniszczone oparcie. Patrzył przed siebie, jak jego ukochany bawił się w piaskownicy z ich małą sąsiadką, którą obiecali się przez chwilę zaopiekować. To były dwie pieczenie na jednym ogniu. 
    Pomasował się po czole i zerknął na leżącego przy nim Olafa, który nagle się ożywił, wstając na krótkich łapkach. Jego ogon poszedł w ruch. Zmarszczył brwi, spoglądając na szczupłego szatyna, który kucnął przy jego nogach i zaczął pieścić popielatą kulkę bez pytania. Chanyeol powoli zamrugał, spoglądając na bardzo młodą oraz zadbaną twarz z anielskim uśmiechem.     
- Cześć, jestem Luhan - przedstawił się.
    Głos chłopaka był sympatyczny, a w połączeniu z jego uśmiechem od razu robiło się ciepło na sercu. To było bardzo przyjemne uczucie, na które kąciki ust Parka również poszły ku górze.
- Chanyeol - odparł, ilustrując każdy milimetr twarzy przed nim. 

Prawdopodobnie, gdyby Chanyeol w tamtym momencie spojrzał w stronę piaskownicy, zauważyłby dwie ciemne tęczówki wbijające się w niego z wielką niepewnością i zazdrością.

1 komentarz:

  1. Hejka,
    wspaniały tekst, można rzec biedny Chaynoll, ale daje radę bo bardzo mu zależy na Bayukinie, sporo nieporozumień, sporo trudnych sytuacji, ale końcówka pokazuje, że i Baykuunowi zależy też bardzo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń