piątek, 2 września 2016

Don't miss your chance I 6

    Wieczór spędzam z Luhanem, choć tak naprawdę żaden z nas nie tyka nic co z alkoholem związane. Jemy pizzę przy okazji rozmawiając o wszystkim i o niczym, niespecjalnie zastanawiając się nad sensem prowadzonej przez nas rozmowy. Mówię mu o siłowni, a on śmieje się, że jak ja pójdę, to i on. Czyli nie pójdziemy w ogóle. W ciągu wieczora zamawiamy dwie największe pizze i startujemy w losowaniu o kolejną, ale tym razem darmową. Nie wygrywamy za co nasze żołądki są zdecydowanie wdzięczne losowi. Żegnamy się nim robi się ciemno na zewnątrz. Nie mam ochoty na przesiadywanie wśród ludzi, więc wracam do domu. 
    Kolejne dni niesamowicie się dłużą, a jedyne co dostarcza mi chociaż trochę rozrywki to praca. Kyungsoo jak zawsze jest uszczypliwy, ale bardziej mnie to bawi niż dotyka. Klienci są nadzwyczaj upierdliwi, chociaż nie wiem czy to ich wina, czy po prostu brak mojego humoru. Zdecydowanie szybciej mnie zirytować i wyprowadzić z równowagi. Wystarczyło kilka dni żeby większość pracowników unikała ze mną jakiegokolwiek kontaktu, ale dla mnie to lepiej. Zastanawiam się nad wzięciem urlopu i wyjechaniem stąd na jakiś czas, zostawiając telefon w domu. Yixing przez cały czas nie dawał mi spokoju, nie przychodził, ale pisał, wydzwaniał bądź zostawiał listy pod drzwiami. Każdy list był coraz to bardziej szczegółowy i łamał mnie o wiele szybciej niż poprzednie. 
    Jestem po kolejnej nocce, ale dzisiaj wychodzę trochę później niż o piątej. Ranek jest zdecydowanie chłodniejszy od tego sprzed kilku dni. Opatulam się mocniej bluzą i zaciągam kaptur na głowę, kierując się w stronę przystanku. Zasypiam prawie że na stojąco, dlatego też przyśpieszam kroku, lecz gdy jestem już prawie na miejscu, zwalniam i momentalnie zatrzymuję się. Stoję, wwiercając wzrok w srebrną Hondę. Mocniej się obejmuję rękami i niepewnie podchodzę do samochodu. Zaglądam do środka przez szybę, jednak nikogo nie ma. Kręcę głową, karcąc się w myślach. Przecież Chanyeol nie jest jedynym, który ma taki samochód, więc nie powinien w ogóle myśleć, że znowu tu przyjechał. Oddycham głęboko i odwracam się, by sprawdzić rozkład jazdy. Uniemożliwia mi to stojąca za mną osoba. Wzdrygam się lekko, ale zaraz wypuszczam powietrze z ulgą, gdy rzucają mi się w oczy białe kosmyki włosów wyróżniające się na tle ciemnego nieba. Powoli mrugam, odchylając głowę i spoglądam na chłopaka, który uśmiecha się rozbawiony. Zastanawiam się czy on w ogóle sypia, że bez problemu wstaje i tu przyjeżdża. Chrząkam. 
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj - przyznaję szczerze.
- O to chodziło.
    Otwiera drzwi od strony pasażera, a ja rzucam mu spojrzenie i wsiadam. Nie wiem dlaczego to robię, tak się po prostu dzieje. Mężczyzna okrąża samochód, a chwilę potem znajduje się za kierownicą. Zapinam pas, obserwując jak przekręca kluczyk i odjeżdża. 
    Jedziemy zdecydowanie inną drogą, ale wciąż poprawną. Ta jest po prostu dłuższa i bardziej skomplikowana, dlatego dziwię się, że ją zna. Mało kto spoza mojego osiedla o niej wie. Uśmiecham się rozbawiony, opierając głowę o szybę i przymykam oczy. Czuję wewnątrz świeżą dawkę podekscytowania i adrenaliny, jednak jestem zbyt wykończony tym tygodniem, by całkowicie przegonić zmęczenie. Jak na dobrego kierowce przystało, pyta mnie czy jestem głodny, a ja tylko mruczę potwierdzająco. Chwilę potem zjeżdża na parking w pobliżu stacji benzynowej, McDonalda oraz małej całodobowej knajpki. Sam nie wiem skąd jedzenie będzie lepsze, ale koniec końców wybieramy ostatnią opcje. 
    Wszystko jest urządzone w specyficzny sposób. Na ścianach wiszą neonowe lampy, które mają przypominać znaki ostrzegawcze bądź butelki oraz dania. Podłoga jest wyłożona czarno-białymi kafelkami w kształcie rombów, a podłużne siedzenia z oparciami są obite brązową skórą. Na oknach wiszą metalowe żaluzje, którą są popsute i robią tu tylko za wystrój. Podoba mi się.
    Siadamy przy wolnym stoliku, a przy pozostałych siedzą w większości kierowcy tirów. W tle gra cicha muzyka z radia, ale słychać ją bardzo dobrze, bo mało kto się tu odzywa. Ludzie zajmują się jedzeniem bądź cichą grą w lotki. Podchodzi do nas kelnerka w podeszłym wieku i wręcza nam menu, które od razu zabieramy. Przeglądam ciekawie kartka po kartce, szukając czegoś niezwykłego. Niestety to miejsce różni się tylko wyglądem od pozostałych barów, w których bywałem. Dania są prawie takie same jak wszędzie. Po zastanowieniu się, wybieram pancakesy, a Chanyeol podwójną porcje jajecznicy. Zdaje się, że on też jeszcze nic nie jadł. Opieram łokcie o stolik i patrzę na niego, przełamujemy panującą dookoła ciszę. 
- Jakim cudem chce ci się specjalnie wstawać tak wcześnie tylko po to, żeby przyjechać na ten przystanek? - pytam szczerze tego ciekawy. - Jesteś wampirem i nie sypiasz?
    Unosi wysoko kącik ust i parska śmiechem. 
- Miewam problemy ze snem - przyznaje, ale nie wygląda żeby mu to jakoś bardzo ciążyło.
    Kiwam głową, cały czas uważnie go ilustrując. On robi to samo. 
- Dlaczego znowu przyjechałeś? - Zadaję kolejne pytanie, ale przy tym wkrada mi się na twarz niekontrolowany mały uśmieszek.  
- Hm... - przeciąga głośno, zastanawiając się nad odpowiedzią. Tuptam niecierpliwie nogami pod stołem. - To jedyna szansa żeby cię dorwać i chociaż w małym stopniu poznać.
- Jedyna? - Powoli mrugam, a on kiwa głową.  
- Wiem o której kończysz i gdzie cię znajdę - mówi. - Wiem też, że po całej nocy w pracy na pewno nie zrezygnujesz z wygodnej podwózki samochodem pod samą klatkę. 
    Śmieje się, a ja prycham cicho rozbawiony. To w sumie prawda.
- Zawsze możesz po prostu zapytać, co robię popołudniu danego dnia. - Zauważam.
    Chłopak nieznacznie przymruża oczy, jakby dokładnie analizował słowa, które wypowiedziałem, a na jego ustach zaraz pojawia się delikatny uśmiech. Zdecydowanie lubi się uśmiechać.
- To też prawda. 

  ~~~  
 Jedzenie tutaj jest naprawdę dobre i ładnie podane. Mógłbym przyjeżdżać tu częściej, nawet jeśli miałaby to być piąta rano. Zajadamy się, zadając sobie na zmianę pytania. Mam wrażenie, że ma je przygotowane od kilku dni, podczas gdy ja wymyślam je na poczekaniu bądź powtarzam za nim. Dowiaduję się z każdą chwilą coraz więcej o mężczyźnie, o którym jeszcze jakiś czas temu myślałem jak o chłopaku od drinków. Jest w moim wieku, pracuje jako mechanik samochodowy i ma własny warsztat. Przez myśl przebiega mi, że ja też będę miał kiedyś coś swojego, tylko muszę jeszcze trochę poczekać. Czasami pomaga znajomemu w magazynie, ale nie chce mi zdradzić nic więcej na ten temat. Chanyeol mieszka jakieś dwadzieścia minut samochodem ode mnie, ale częściej bywa w tych rejonach, dlatego też zna trasę, na której jesteśmy. Urodził się tutaj, jednak jego rodzice mieszkają dwie godziny za miastem, a starsza siostra aktualnie siedzi w Ameryce i rozwija się zawodowo. Wydaje się być duszą towarzystwa i osobą lubiącą imprezy, więc coś nas łączy. Chłopak zdecydowanie jest pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem, a najbardziej podoba mi się to jak opowiada o miejscach, które odwiedził. Zazdroszczę mu tego, bo od zawsze chciałem podróżować, a ostatnio poza granicami miasta byłem lata temu. Pytam go skąd zna Luei, a odpowiedź jest taka jakiej się spodziewałem oraz taka sama, jak moja, gdy zapytał mnie o to samo - podczas jakiejś imprezy.
Za oknem jest już jasno, a nasze talerze są puste, ale nie śpieszy nam się do opuszczenia tego miejsca. Cały czas rozmawiamy, a nim kończymy jeden temat zaczynamy kolejny. Zachrypnięty głos Chanyeola jest naprawdę bardzo przyjemny, szczególnie gdy opowiada dłuższą historię, a chrypa się powiększa. Pytam go czy jest chory albo ma problemy z krtanią, ale on twierdzi, że taki ma głos odkąd przeszedł mutacje. Komplementuję go, a on się cieszy. Jego radość zdecydowanie jest zaraźliwa, bo sam nie wiem kiedy zapominam o tym, jak przez ostatnie dni jest mi źle. Nie umiałem z nikim normalnie porozmawiać, a przy nim nie mam tego problemu. Nie muszę się wysilać na lekkie uśmiechy, bo sam niekontrolowanie się do niego szczerzę. Ma wiele pomysłów na siebie oraz swoją przyszłość, jest zdecydowany miejsc, które chce odwiedzić i wierzy, że za niedługo uda mu się to zrobić.
- Zazdroszczę - mruczę pod nosem, rwąc serwetkę na małe kawałeczki. - Też chciałbym pozwiedzać różne miejsca.
- Zawsze możesz jechać ze mną.
Unoszę na niego wzrok i jedyne co robię to uśmiecham się.
Uznaję to za żart. 

~~~
    Srebrna Honda zatrzymuje się przy moim bloku, a ja niechętnie odpinam pas. Spoglądam na Chanyeola, który puszcza kierownicę i przekręca się w moją stronę. Sięga na tyły po bluzę, która do mnie należy, a ja ją od niego zabieram. 
- Dzięki za śniadanie i podwózkę - mówię, wysiadając. 
- Nie ma sprawy - zapewnia, obserwując mnie, a kiedy już mam zamknąć drzwi on miękko wypowiada moje imię. - Baekhyun.
    Pochylam się, by lepiej go zobaczyć. Posyłam mu pytający wzrok.
- Hm?
- Co robisz w weekend?
    Uśmiecham się rozbawiony, słysząc to pytanie i udaję, że mocno się nad tym zastanawiam. 
- Weekend mam wolny, więc pewnie przesiedzę cały dzień w domu, a wieczorem wpadnę do Luei'ego. 
- Aż tak lubisz rutynę?
    Nie wiem dlaczego tak nagle o to pyta, ale trafia w sam środek. Czuję się zmieszany i dziwnie niezadowolony, uświadamiając sobie, że tak zwykle wyglądają moje weekendy, że uzależniłem się od rutyny, która mnie dopadła. Wzdycham ciężko i zaciskam dłonie na bluzie. 
- Będę po ciebie jutro w południe - odzywa się, wytrącając mnie z natłoku myśli.
- Po co? - Mrugam powoli. 
- Czasami lepiej coś przeżyć niż o to pytać - mówi z uśmieszkiem. 
    Po chwili zgadzam się, chociaż on wcale nie czeka na moją zgodę. To było oznajmienie, a nie pytanie. Chwilę potem patrzę jak samochód odjeżdża.
    Wchodzę do mieszkania, zgarniając po drodze kolejny list, ale nie czytam go. Postanawiam nie psuć sobie humoru ani nie pozwolić, żeby ekscytacja szybko się ze mnie ulotniła. Rozbieram się do bokserek i kładę na łóżku. Nim zasypiam, przez głowę przelatują mi tysiące myśli. Wracam do imprezy sprzed tygodnia, do ranka spędzonego na dachu i dzisiaj w knajpie. Zastanawiam się nad jutrem, bo nie mam pojęcia co się będzie działo. Dawno nie czułem takiej niepewności. Przeważnie - choć nie zawsze, z Yixingiem planowaliśmy coś kilka dni wcześniej, kiedy gdzieś mnie zabierał, to zwykle wiedziałem gdzie i po co. Nie przeszkadzało mi to ani trochę, ale przez to mogłem policzyć na placach jednej dłoni ile razy czułem się tak jak w tej chwili bądź podobnie. Niesamowicie przyjemne uczucie, które sprawia, że czuję się bardzo dobrze i nie mogę przestać się uśmiechać na samą myśl o tym. Zasypiam pełny pozytywnych emocji. 
    Budzi mnie dzwonek do drzwi, więc wstaję szybko i obrażam pod nosem mojego przyjaciela. Spało mi się nadzwyczajnie dobrze, zważając na to, że to pierwszy raz od kilku dni, kiedy zasnąłem bez wylania morza łez. Wsuwam spodenki do kolan i bluzę przez głowę. W drodze do drzwi poprawiam jako tako włosy i otwieram. 
- Co tu robisz? - pytam po krótkiej chwili. 
- Źle sypiam odkąd nie ma cię obok - wyznaje, na co prycham cicho pod nosem. - Luhan stwierdził, że nie wie czy mi kiedykolwiek wybaczysz i muszę to usłyszeć od ciebie. Powiedz mi czy na dzień dzisiejszy myślisz, że jesteś w stanie mi wybaczyć. Nie mówię, że to ma być jutro czy za tydzień. Mogę poczekać miesiąc albo i dwa. Po prostu muszę wiedzieć, Baekkie.
    Patrzę na Yixinga, który stoi z opuszczonymi ramionami i mi się przygląda, wyczekując odpowiedzi. Nie wygląda najlepiej, więc jestem w stanie mu uwierzyć, że gorzej sypia, ale to wcale mnie nie kupuje. On nie ma pojęcia co to znaczy ŹLE spać, nie wygląda jakby płakał, mimo że widać po nim, iż ma wyrzuty sumienia i dobrze, bo powinien je mieć. Cały czas pali mnie od środka na samo wspomnienie o nim, a jego widok jest nie do opisania. Widzę go z tamtym chłopakiem, choć próbuję tego w ogóle do siebie nie dopuszczać. 
- Yixing... - Wzdycham, opierając się o drzwi i masuję się po czole. 
    Brunet robi dwa, duże kroki, dzięki którym stoi zaraz przy mnie. Między nami nie ma prawie w ogóle przestrzeni, a jego dłonie szybko znajdują się na moich policzkach. Chcę się cofnąć, ale nie mogę. Blokują mnie drzwi oraz on sam, przez dłuższą chwilę wbijam wzrok w jego klatkę, by po zebraniu w sobie odwagi spojrzeć mu w oczy. Stoimy tak. Przyglądamy się swoim oczom, podczas gdy jego kciuki gładzą moją skórę. Z każdym ruchem mam wrażenie, jakby ktoś przejeżdżał mi po niej czymś ostrym bądź wyjętym prosto z ognia. Krzywię się lekko i przekręcam głowę w bok, unikając pocałunku. Odsuwam go od siebie.
- Nie - mówię ściszonym głosem, łapiąc za klamkę, którą mocno ściskam. - Nie możesz mnie całować ani dotykać. Nie jestem już twój, Yixing. Skoro tamtego dnia byłeś w stanie zastąpić mnie kimś innym, to nie powinieneś mieć problemu, by zrobić to znowu. 
    Chłopak wycofuje się i zatrzymuje na wycieraczce. Powoli zamykam drzwi, rzucając mu ostatnie spojrzenie.
- Na razie nie jestem w stanie ci wybaczyć. 

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniale, no i przyjechał po niego Chaynoll i bardzo miło spędzili czas jak i zapowiada się miły weekend, no, no Yixing nie poddaje się w probach odzyskania go...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń